Krystyna Knypl
Z POWROTEM: Nowosybirsk - Moskwa i Moskwa - Warszawa
Odległości: Warszawa - Moskwa 1152 km / 716 mil Moskwa - Nowosybirsk 2815 km / 1749 mil. Cała podróż: 7934 km / 4930 mil
Mieszkałam: Hotel Rossija w Moskwie,
Gostinnica Centralnaja w Nowosybirsku
Moje płyty do nauki języka rosyjskiego
Poza
chorobami wewnętrznymi udało mi się w początkach mojej kariery
lekarskiej opanować w dość dobrym stopniu język rosyjski. Wiązało się to
z zajęciami, które miałam na studiach doktoranckich u bardzo
sympatycznego lektora oraz prowadzonymi ćwiczeniami ze studentami z
Erewania. Przyjeżdżali oni do nas na praktyki wakacyjne. Przed zajęciami
z kolejną rosyjskojęzyczną grupą studencką kupiłam podręcznik
diagnostyki internistycznej i dość dobrze nauczyłam się terminologii. Oto mój podręcznik do diagnostyki chorób wewnętrznych kupiony w księgarni rosyjskiej na Nowym Świecie.
Jako
osoba obyta z językiem rosyjskim zostałam wydelegowana do uczestnictwa w
Tygodniu Leków Polskich w Nowosybirsku, organizowanym przez Polfę
Warszawa oraz Biuro Radcy Handlowego w Moskwie. Przed wyjazdem
szlifowałam mój rosyjski u lektora pana mgr Mikołaja Kwiatkowskiego (
zwanego panem Kolą) - miłe to były spotkania, co więcej pan Kola uczył
mnie free of charge - jak to byśmy dziś określili. Tak podobała mu idea przygotowania mnie do wykładu!
Moje notatki z zajęć z panem Kolą.
Nauczona i pobłogosławiona przez zwierzchność ruszyłam w drogę...
Była to pełna wrażeń podróż. Odbyła się w końcu kwietnia 1975 roku.
Wyjazd
miał uroczysty charakter – poza konferencją naukową w Akademgorodku
składaliśmy wieńce pod Pomnikiem Bohaterów Wojny i był o tym reportaż w
miejscowej telewizji.
Naukową część delegacji
stanowiło dwóch profesorów (psychiatra i dermatolog), no i ja,
podówczas młoda lekarka. Zaplątałam się w te wyższe sfery naukowe z
powodu wyłączności na znajomość języka rosyjskiego. Mój szef otrzymał
zaproszenie do wzięcia udziału w tej konferencji, a że język rosyjski
nie był mu bliżej znany, wyznaczył mnie do wyjazdu. Jak mawiałam – miał
nadzieję, że może zostanę na Syberii, ale tak się nie stało ;)).
Źródło: wikipedia
Podróżowaliśmy
przez Moskwę, gdzie zatrzymaliśmy się w słynnym hotelu Rossija,
zbudowanym na placu Czerwonym. Był to wówczas największy hotel na
świecie, miał 6004 miejsca. Te cztery były potrzebne, aby pokonać jakiś
ówczesny amerykański wielki hotel. Był jakiś element sprawdzania
zawartości bagaży wnoszonego / wynoszonego (?) z hotelu - nie pamiętam
szczegółów.
Trudno
mi było przypomnieć sobie nazwę hotelu w Nowosybirsku, ale po paru
dniach google'owania znalazłam! Gostinnica Centralnaja. Pamiętam drzwi,
miały tzw. wiatrołap i obok restaurację, do której chodziliśmy na
posiłki. Podróż samolotem z Moskwy do Nowosybirska trwała 4 godziny i
wtedy po raz pierwszy zetknęłam się ze strefami czasowymi. Różnica czasu
była do zaakceptowania, choć na wschód znosi się jet lag gorzej.
Część
naukowa miała charakter oficjalny i nieoficjalny. Podczas części
oficjalnej wygłosiliśmy swoje wykłady i potem mieliśmy spotkanie z
różnymi radzieckimi naukowcami, mnie przypadło w udziale spotkanie z
prof. A. Deminem. Na zakończenie otrzymałam od niego książkę z
autografem "Przypadki kliniczne".
Odnalazłam ją po latach podczas porządkowania mojego księgozbioru!
Ponadto w charakterze upominków od organizatorów dostałam dwa album o Syberii
Album Syberia naukowa
Po
zakończeniu obowiązków służbowych zaproszono nas do pięknego Teatru
Opery i Baletu na przedstawienie Spartacusa. Siedzieliśmy w loży
rządowej, gdzie byliśmy witani szampanem przez dyrektora teatru.
Zapamiętałam słowa dyrektora w czasie przerwy skierowane do mnie:
– Dawajtie, pajdiom pogulat' z narodom!
Spacerowaliśmy
więc po przestronnym holu, pod oknami były piękne egzotyczne rośliny, a
na jednej z nich czerwony kwiat. Nieroztropnie wyraziłam zachwyt tym
kwiatem... Dyrektor opery w okamgnieniu kwiat zerwał i wręczył mi.
Szkoda, że nie zasuszyłam go!
Wśród
zwiedzanych miejsc w Nowosybirsku wielkie wrażenie zrobiło na mnie
Muzeum Geologiczne, w którym pokazano nam bogactwo ziemi rosyjskiej –
były tam wszystkie minerały, jakie na terenie Rosji można znaleźć.
Zawieziono
nas także nad rzekę Ob. Z tej wycieczki zapamiętałam piękną kwestię w
wykonaniu kolegi dermatologa. Jak dziś widzę Andrzeja, postawnego
mężczyznę, w modnym wówczas kożuchu, stojącego nad rzeką Ob i mówiącego:
– Ob, twoja mat'!
Rosjanie pokochali Andrzeja od razu i turlając się ze śmiechu, mówili:
– Andrzeju, nieważne czy będziesz miał jutro dobry wykład, i tak dzieci będą się o tobie uczyć w szkołach! ;))
Pierwsza z pamiątek z tej podróży –
bursztynowy wisiorek na złotym łańcuszku. Prezent od jednej z pań
profesor obecnych na konferencji. Dlaczego mi podarowała ten wisiorek,
nie wiem. Byłam tak oszołomiona wygłaszanym wykładem w języku obcym oraz
miejscem, w którym się znalazłam, że dopiero w Warszawie zauważyłam, że
łańcuszek jest ze złota. Długo mi służył jako biżuteria. Do dziś miła pamiątka.
Druga to magnetofon kasetowy, który kupiłam podczas tej podróży –
jedna z dwu pamiątek, które zachowały się do dziś. Kosztował 180 rubli.
Być może 150 rubli wynosiły nasze diety, a 30 rubli nabyłam drogą
kupna, pewnie wymieniając dolary. Magnetofon długo mi służył, między
innymi do słuchania kaset z lekcjami języka angielskiego.
Była to jedna z dwóch służbowych podróży zagranicznych, jakie udało mi się odbyć w niełatwej rzeczywistości socjalistyczno-ordynatorskiego ucisku ;).
@mimax2/Krystyna Knypl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.