Krystyna Knypl
Rozdział 8: Zdrowy
kordon
Drugim czynnikiem, który miał
istotny wpływ na intensyfikację prac nad szczepionką była informacja prasowa,
że Narodowy Brat Płatnik zamierza zmniejszyć poziom refundacji leków mających
postać tabletek. Ustanowiono sztywny limit, że budżet przeznaczony na tabletki
ma być trzykrotnie mniejszy od budżetu przeznaczonego na premie oraz nagrody
urzędników zatrudnionych przez Narodowego Brata Płatnika. Po starannych
obliczeniach ustanowiono, że premie dla urzędników pochłoną 33% całego budżetu
i tym sposobem na tabletki zostało 11%. I ani grosza więcej! - oznajmił prezes
centrali Narodowego Brata Płatnika. Skoro tak zarządził prezes to zadaniem
urzędników było wcielić słowa prezesa w życie.
Wprowadzono różne metody
zarządzania popytem na tabletki. Dość skuteczne było wdrożenie intensywnych
kontroli lekarskich ordynacji przez urzędników. Kontrolerzy nie znając pacjenta,
nie widząc go nigdy na oczy nie doznawali wahań, wątpliwości, wyrzutów
sumienia, stanów niepewności. Ponieważ często na stanowiska kontrolerów
przyjmowano bezrobotnych absolwentów historii, politologii oraz studiów
filologicznych konieczne też było ustanowienie prostych reguł kontroli łatwych
do pojęcia dla absolwentów każdego kierunku uniwersyteckiego.
Przyjęto zasadę, że jeśli
wszystkie czterdzieści cztery kratki niezbędne do wydania leku z w tabletkach były wypełnione przez doktora
zgodnie z instrukcją Narodowego Brata Płatnika – doktór wychodził z kontroli
bez uszczerbku finansowego. Jeśli przynajmniej jedna kratka była niewypełniona
albo wypełniona niezgodnie z stanem urzędniczych oczekiwań, wlepiano dotkliwą
karę finansową.
W tej sytuacji doktorzy coraz
mniej garnęli się do wypisywania tabletek, unikali wypełniania kratek,
sugerując pacjentom zaopatrywanie się w tabletki pełnopłatne.
Sektor farmaceutyczny przeprowadził obszerną
analizę SWOT, z której jednoznacznie wynikało, że nastąpi załamanie rynku
tabletek, ba, wręcz niektórzy prognozowali krach. W tej sytuacji słynna firma
farmaceutyczna Piguła Co Nie Działa Sp. z o.o., będąca polską mutacją słynnej
na cały świat Perfectly Inactive Pills Co. Ltd., spodziewając się drastycznych
przesunięć finansowych na rynku tabletek, zasugerowała centrali, aby ta jeszcze
bardziej wzmogła badania nad szczepionką. Skuteczność nowej szczepionki tak
naprawdę nie miała żadnego znaczenia, liczyła się nowa postać produktu jako
takiego, inna niż tabletki.
Wprawdzie penicyliozę opisywano
jak dotychczas wyłącznie u lekarzy, ale zważywszy na potencjalną drogę zakaźną,
można było objąć szczepieniami wszystkich pacjentów, którzy się z nimi
kontaktowali, aby stworzyć zdrowy kordon wokół chorej tkanki społecznej, jaką
od dawna byli doktorzy.
Takie podejście dawało świetną
liczebnie populację osób potencjalnie wymagających szczepionki. Dodatkowo w
ścisłej i poufnej współpracy z Krajowym Centrum Siania Paniki ustalono
odgórnie, że sezon zagrożenia penlipą trwa przez cały, okrągły rok. Wiadomo
było do czego prowadzi uporczywe trzymanie się koncepcji, że choroby z
wyziębnięcia organizmu nasilają się jedynie jesienią i zimą. Niezorientowanym
wyjaśniamy, że ta błędna koncepcja prowadzi do drastycznego skrócenia czasu
wysokiego sezonu biznesowego.
W celu zapewnienia należytego
przebiegu procesów biznesowych powołano firmę-córkę o nazwie Szczepionka Co Nie
Działa Sp. z o.o., która była polskim klonem stosownej międzynarodowej centrali
Totally Inactive Vaccine Co. Ltd.
Podczas jednej z narad
produkcyjnych zaplanowano, że szczepionka przeciwko penicyliozie będzie
zawierała trochę tiomersalu, nic bowiem tak nie ożywia zainteresowania
produktem leczniczym jak uwzględnienie w jego składzie metalu ciężkiego.
Trwały też nieustanne debaty, co
by jeszcze warto dodać do składu szczepionki i najpoważniejszym kandydatem był
oczywiście squalen. W gruncie rzeczy nie miało to większego znaczenia, bo firma
Piguła Co Nie Działa Sp. z o.o. nie takie kity wprowadzała na rynek jako hity.
Jeżeli udało by się wprowadzić szczepionkę przeciwko wirusowy penlipy,
planowano dalsze akcje biznesowe na polskim, niemałym w końcu rynku zbytu.
Wskutek zacieśnienia współpracy z
Krajowym Centrum Siania Paniki zaplanowano przeprowadzenie badania podwójnie
ślepego, którego odślepienia nie planowano, ponieważ jego wyniki były znane od
początku powstania biznesplanu.
Rozpoczęto nabór na badaczy pomocniczych, a zaufani
badacze główni pod kierunkiem profesora Antoniego Przecientnego rozpoczęli
opracowywanie końcowych wyników raportu. Prace nad szczepionką postanowiono
zsynchronizować z wydaniem wytycznych europejskich i uroczyście ogłosić wyniki
podczas kongresu o odpowiedniej randze. Czołowi badacze skupieni wokół listy
płac Perfectly Inactive Pills Co., Ltd. oraz firmy córki Szczepionka Co Nie
Działa Sp. z o.o. opracowali pierwsze wytyczne. Postanowiono, że wytyczne będą
udostępnione szerokim rzeszom lekarskim możliwie jak najszybciej.
Ostatecznie zdecydowano, że
wytyczne oraz wyniki badań, które nigdy nie miały być odślepione zdecydowano
się ogłosić w sesji breaking news podczas jesiennego kongresu w Nowym Orleanie.
Wiadomo było nie od dziś, że wypad jesienią do Nowego Orleanu dobrze wpływa na
kondycję każdego badacza, niezależnie od specjalności. Niespieszny spacer
stylowymi uliczkami French Market, słuchanie boskiego nowoorleańskiego jazzu
sączącego się z głośników nieomal każdego baru i kafejki, zatrzymywanie wzroku
na setkach gadgetów w fioletowym kolorze, nierozerwalnie związanym z tym
miastem, czy wreszcie sympatyczny lunch na świeży powietrzu z pikantnym gumbo
jako daniem głównym – było tym, czego badacze medyczni potrzebowali w stopniu
nie mniejszym niż tlenu. Jakże wysoko plasował się badacz w sferach
intelektualnych i towarzyskich, jeżeli potrafił wymienić co najmniej kilka
przepisów na gumbo! Umiejętność dyskusji na temat tego, czy w kociołku z gumbo
powinny dominować kraby, ryby, czy raczej krewetki – ale w żadnym wypadku ich
odmiany koktajlowe czy królewskie! – utrzymywała badacza na odpowiednim
poziomie towarzyskim, za którym szedł poziom naukowy i w prostej pochodnej
biznesowy! Znajomość zagadnienia, czy Mandragora
officinarum jest niezbędnym ziołem do dobrego przyprawienia gumbo była nie
mniej ważna, niż znajomość ostatnich wytycznych na każdy temat, od diagnozowania
nadciśnienia poczynając, po skuteczne wsiadanie do autobusu kongresowego w
godzinach szczytu, z updatem dla każdego przystanku na całej trasie, kończąc.
Badacze, dla których przepisy kuchenne były zbyt banalne mogli skupić się na
przykład na dyskusji o ścieżce dźwiękowej słynnego dokumentu Hurricane on the
Bayou oraz solówkami skrzypcowymi Amandy Shaw, co pozwalało im na utrzymanie
równie wysokiego poziomu notowań w towarzystwie. Dr Matylda Przekora nie mogła
sobie pozwolić na taką nonszalancję, aby nie wybrać się do Nowego Orleanu. W
końcu byli tam wszyscy!
Matylda zacisnęła pasa do granic
przyprawiających o bezdech i zakupiła bilet do Nowego Orleanu. Noclegi w hostelu
położonym nieopodal centrum kongresowego nie były finansowo rujnujące, no i nie
trzeba było wydawać na komunikację. Trasa wiodła przez Amsterdam i Atlantę. Po
blisko osiemnastu godzinach lotu dotarła na miejsce.
Kilka godzin niespokojnego snu w
skromnym pokoiku hotelowym i trzeba było biec na obrady. Trochę błąkała się w
poszukiwaniu wejścia do olbrzymiego New Orleans Ernest N.Morial Convention
Center, położonego nieomal nad brzegiem Mississippi, ale w końcu udało się
znaleźć wejście.
Ruszyła energicznie do
rejestracji i nieomal zderzyła się czołowo z profesorem Antonim Przecientnym.
- A cóż ty tu robisz??? –
wykrzyknął nieprzeciętnie zdziwiony Antoni Przecientny.
-To samo co i ty drogi Antoni –
odrzekła z amerykańskim uśmiechem Matylda. Antoni dalszą dyskusję z
niezatapialną Matyldą uznał za zbędną i szybko pożegnał się pod pretekstem
konieczności wysłuchania najbliższego wykładu na sesji plenarnej.
Dodatek specjalny
Oto
nagranie, ale nie zrobione w Nowym Orleanie ;)) lecz w przestrzeni publicznej
pewnej placówki ochrony zdrowia (która nie wiadomo gdzie się zaczyna ani gdzie
kończy, jak wykazały dywagacje związane z zakazem palenia papierosów w tychże
placówkach) przez świadczeniobiorcę usług medycznych, wyposażonego w sprzęt
niezbędny do odbycia wizyty w gabinecie lekarskim, jakim jest dziś dyktafon
kieszonkowy, w który zaopatruje się świadczeniobiorca idąc do swego
świadczeniodawcy, bo nie po to go wykształcił za swoje podatki, żeby pozbawić
się przyjemności udokumentowania przebiegu wizyty.
Za
szumy, trzaski i złą jakoś nagrania przepraszamy.
– Ptasia grypa weszła do Unii Europejskiej!
– Razem z innymi wirusami czy oddzielnie?
– Nie wiadomo, próbują powstrzymać marsz wirusów. –
Aaah, co za ulga! aaaa...psik!
– Jednak one się szerzą.
– Co pani powie?
– W głąb kontynentu wtargnęły!
– I co będzie ?
– Unię ogarnia niepokój.
– Całą Unię Europejską?
– Nie, tylko stare państwa.
– Dlaczego tylko stare?
– Bo mają zmniejszoną odporność, jak to każdy stary.
– Coś pani, czasem stary bywa jary. A u nas jak z tą
ptasią grypą?
– W Polsce nic się nie dzieje.
– Nie może być!
– I nikt nad tym nie czuwa? Nawet Krajowe Centrum
Siania Paniki (KCSP)?
– Opracowuje kod dostępu do szczepionek.
– Jak pani myśli, jaki ten kod będzie?
– Według mnie coś w typie H5N1. To coś jak ten
wirus, bez kodu to każdy wejdzie i będzie tłok.
– I o to chodzi, żeby tłok, tłuc kasę, powystraszać
ludzi masę.
– Coś ci się myli, co roku się szczepię i mam się
lepiej.
– I jak się pan czuje po takim szczepieniu?
– Hormonalnie wypoczęty się czuję.
– Czy pani coś sugeruje?
ruje,
ruje, ruje – taśma zacięła się podczas odsłuchiwania.
– Ruja i poróbstwo, pani sugeruje?
– Nic z tych rzeczy.
– A dlaczego nic z TYCH rzeczy?
– Bo wirusy przenoszą się drogą... a właśnie że
oddechową, a nie tą, co pani myślała.
@mimax2 / Krystyna Knypl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.