Powered By Blogger

niedziela, 14 stycznia 2018

14/01/2018.Jak to się zaczęło?

Krystyna Knypl
Gdy patrzę na moją fotografię z czasów licealnych to widzę, że właściwie byłam dzieckiem podjęłam decyzję zdawania na medycynę - i nie mam tu na myśli motywu robienia zastrzyków misiom jako dziecięcej inspiracji do zostania lekarzem. W moim rodzinnym domu nie było strzykawek, a i z misiami było krucho. Inne czasy, inne budżety niż współczesne.

Licealistka, która postanowiła zostać lekarzem

Moi rodzice byli nauczycielami, przy czym matka przez pewien czas pracowała jako  redaktor Państwowego Zakładu Wydawnictw Lekarskich. W istotny sposób przyczyniło się  miejsce pracy matki do zostania lekarzem.
Już jako licealistka znałam nazwiska słynnych lekarzy, którzy byli autorami książek wydawanych przez PZWL i pojawiali się w opowieściach mojej matki.
W 1961 roku PZWL wydał książkę dla studentów Higiena ogólna pod redakcją prof. Marcina Kacprzaka. Redaktorem czuwającym nad przygotowaniem książki od strony językowej i wydawniczej była moja matka. Jak to bywa z dziełami zbiorowymi, książka wymagała sporego nakładu pracy redakcyjnej. Redaktorom PZWL po wydrukowaniu zwykle przysługiwał bezpłatnie jeden egzemplarz książki.

Podręcznik Higiena ogólna pod redakcja prof. M. Kacprzaka z dedykacją dla mojej matki i podpisami współautorów
Na zakończenie procesu wydawniczego odbyło się spotkanie redaktora naukowego, czyli profesora Marcina Kacprzaka i redaktora wydawnictwa, czyli mojej matki. Pan profesor w pięknych słowach podziękował za wkład pracy nad książką. Dodał też, że jest jej bardzo zobowiązany i gdyby była w potrzebie, to zawsze chętnie pomoże.
W niespełna rok później, w 1962 r., zdałam na wydział lekarski Akademii Medycznej z ocenami: biologia – bardzo dobry, chemia – dobry, fizyka – dostateczny.

Egzamin wstępny pisałam na sali wykładowej Kliniki Dermatologicznej, a egzamin ustny zdawałam przy ulicy Filtrowej w jednej z sal Studium Wojskowego, które było na 4 tym piętrze dziekanatu.

Suma punktów nie wystarczyła, aby dostać się na studia z ogólnej puli miejsc. W owych czasach istniały tzw. miejsca rektorskie, którymi dysponował rektor uczelni i nie był on związany kryteriami dotyczącymi ogólnej puli miejsc.
Matka pamiętając deklarację profesora Marcina Kacprzaka, zdecydowała się na wizytę w jego gabinecie i miała zamiar poprosić o przyjęcie mnie na miejsce rektorskie. Gdy stremowana dotarła do sekretariatu profesora, okazało się, że pan profesor leży w szpitalu z powodu zawału serca. Opowiedziała sekretarce powód swego przybycia, a sekretarka obiecała przekazać jej prośbę profesorowi.
Te odległe czasy, które wspominam, tym się różniły od tych czasów, które nadeszły potem, że sekretarki nie miały ambicji wyręczania swoich szefów w decyzjach, a jeżeli ktoś poważny dawał słowo, to miał zwyczaj słowa dotrzymywać. Sprawa została przekazana panu profesorowi Marcinowi Kacprzakowi, który jeszcze podczas pobytu w szpitalu wydał decyzję przyjęcia mnie na wydział lekarski.
@mimax2 / Krystyna Knypl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Diagnozowanie Nowego Wspaniałego Świata, odcinek pierwszy

  Krystyna Knypl Motto: Młodzi MYŚLĄ, że starzy są głupi, ale starzy WIEDZĄ, że młodzi są głupi. Agatha Christie , Morderstwo na ple...