Powered By Blogger

poniedziałek, 4 czerwca 2018

4/06/2018. Rozdział 5: odpoczywam po dyplomie

Rozdział 5: Odpoczywam po dyplomie

Link do zdjęcia https://polona.pl/item/krynica-deptak-i-dom-zdrojowy,NzAwNjIxNzg/0/#item

Wyczerpana egzaminami postanowiłam odpocząć w Krynicy. Wyjechałam na dwa tygodnie. Mieszkałam w wynajętym pokoiku na pierwszym piętrze niedawno wybudowanego domu. Pewnego wieczoru pogoda zmieniła się niespodziewanie. Wiał silny wiatr, jeszcze w owych latach nie przeszkadzający w uśnięciu. W nocy poczułam, że spadają na mnie tysiące tajemniczych drobin. W pierwszej chwili pomyślałam, że to inwazja dziwnych insektów. Zdenerwowana zapaliłam światło. Okazało się, że jestem pokryta trocinami, które były użyte do izolacji dachu, a podczas silnego wiatru wysypały się przez szpary pomiędzy deskami, z których zbudowany był sufit.

Spacerowałam po deptaku, pijałam wodę źródlaną, weszłam na Górę Parkową oraz jeździłam na łyżwach na miejscowym lodowisku. Można było wypożyczyć na lodowisku łyżwy, których wcześniej nie miałam.
Po dwóch tygodniach treningu na krynickim lodowisku na tyle zachęciłam się do sportu łyżwiarskiego, że po powrocie do Warszawy kupiłam eleganckie łyżwy i chodziłam na Torwar. Pewnie nigdy bym tam nie trafiła, ale dział socjalny szpitala zakupił abonamenty w atrakcyjnej cenie i promował wśród pracowników szpitala akcję „sport to zdrowie”. Nie wszyscy byli tego zdania… pamiętam kolegę urologa, który jeździł ze swoją córką. Tata ów zasapany jazdą na łyżwach dobija do ogrodzenia żeby chwilę odpocząć i wyznaje: już wolę profesorowi przy operacji asystować, niż na tych łyżwach jeździć ;).

Lubiłam podczas spacerów w Krynicy zachodzić do salony prasowego mieszczącego się w prawym skrzydle Nowego Domu Zdrojowego. Była tam prasa zagraniczna oraz ciekawe książki.
Podczas pobytu w Krynicy jadałam obiady w jednym z sanatoriów, były bardzo dietetyczne i bardzo niskosolne. Zaletą obiadów w sanatorium była nie tylko zawartość soli, ale także dostęp do telewizora, w którym pokazywano wydarzenia w Warszawie. Wiece, przemówienia – patrzyłam na te relacje, zupełnie nie rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi.

                                               Wróg kusił

Nadciągał słynny Marzec 68'. Na różnych uczelniach odbywały się wiece - między innymi 9 marca na Politechnice Warszawskiej, przekształcony potem w strajk okupacyjny Auditorium Maximum. Była akcja zbierania żywności dla okupujących gmach studentów na gmachu Politechniki wisiały transparenty...

Największy wiec odbył się 28 marca, byłam już w Warszawie. W kilkuosobowym gronie świętowaliśmy na Starym Mieście zakończenie studiów i pod wieczór wracaliśmy spacerem przez Krakowskim Przedmieściem. Na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego były grupy demonstrantów, wygłaszano przemówienia, wznoszono okrzyki o syjonistach…



                           Przodownicy pracy budowali

Kilkoro kolegów pracujących w szpitalu i mających żydowskie pochodzenie w kilka miesięcy później się zdecydowało się na emigrację. Jedna z koleżanek kończyła właśnie przygotowania do wyjazdu, była w banku, wymieniała pieniądze, ktoś podobno chciał ją oszukać, wzburzona opowiadała:
- Mnie Żydówkę, chciał oszukać na pieniądze! Coś podobnego! Nie dałam się! Ale mniejsza o to...
- Za rok o tej porze w Jerozolimie, jak mówią bogobojni Żydzi, gdy piją wódkę, do ciebie Filip to piję - oznajmiła szefującemu nam wówczas koledze. Rzeczony Filip nic nie odpowiedział, choć był błyskotliwym rozmówcą. Niezwykle nas ta scena zaskoczyła, a także fakt, że nie wyemigrował. Z naszego oddziału wyjechały w krótkim czasie cztery osoby - dwie do Izraela, jedna do RFN, jedna do Francji.
Zbyt mało rozumieliśmy, nie o wszystkim mówili nam starsi emigrujący koledzy, a poza wszystkim byliśmy przejęci niedawno rozpoczętą pracą. Przywilejem młodości jest skupianie się na własnych sprawach. Starości zresztą też.


                                           Mój indeks

Dlaczego wybrałam szpital kliniczny Akademii Medycznej jako miejsce odbywania stażu? Zachętą była złożona publicznie zachęta do ubiegania się o pracę w Akademii Medycznej przez prof. Zdzisława Łapińskiego podczas ogłaszania wyników konkursu na wzorowego studenta. Wcześniej zdawałam u niego egzamin dyplomowy z chirurgii. Oczywiście podczas egzaminu chwilę czasu poświęciliśmy ustaleniami naszych rodowodów z uwagi na moje panieńskie nazwisko jednakowe profesorskim.

                               Moja pierwsza praca

Zachęcona złożyłam dokumenty i otrzymałam staż od 24 kwietnia 1968 roku. Staż odbyłam w Państwowym Szpitalu nr 1 w Warszawie w latach 1968 -1970.
W tym czasie obowiązywały półroczne pobyty na internie, chirurgii, ginekologii oraz pediatrii. W trakcie trwania mojego stażu wprowadzono podyplomowy staż specjalistyczny, na przykład przyszły internista mógł szkolić się na oddziale chorób wewnętrznych 12 miesięcy i były one liczone na poczet przyszłej specjalizacji. Zdecydowałam się na taki staż, dzięki czemu mogłam zgłębiać tajniki interny w dłuższym okresie. Dyplom odebrałam nieco później już pracując, w dniu 6 maja 1968 roku.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Diagnozowanie Nowego Wspaniałego Świata, odcinek pierwszy

  Krystyna Knypl Motto: Młodzi MYŚLĄ, że starzy są głupi, ale starzy WIEDZĄ, że młodzi są głupi. Agatha Christie , Morderstwo na ple...