Powered By Blogger

poniedziałek, 4 czerwca 2018

4/06/2018. Rozdział 4: Bal półmetkowy

Rozdział 4: Bal półmetkowy

Obok gmachu medycyny sądowej jest Klub Medyków. Wpadaliśmy tam na kawę między zajęciami. Spotkany po latach Jan ( „Tutek”) Landowski, młodszy brat mojej koleżanki z grupy studenckiej Marii ( Doki ) Landowskiej tak wspominał: „Lubiłem przysiadać się do was w kawiarni Klubu Medyków, żeby dziewczyny myślały, że jak też już jestem na trzecim roku, a nie na pierwszym”.

                                           Ulica Oczki

W sali balowej bywały też spotkania ze słynnymi osobistościami, z których najważniejszą była Marlena Dietrich. Odwiedziła ona Klub Medyków w 1964 roku. Tłok na sali był olbrzymi.



                                     Logo Klubu Medyków

Nie udało mi się dostać do środka. Relację z pobytu Marleny Dietrich w Warszawie można obejrzeć na starej kronice filmowej. Widać także na tej kronice, że wśród studentek modne były chustki jako nakrycie głowy. Nosiłam taką, choć dziś trudno mi to sobie wyobrazić.


 Marlena Dietrich w Klubie Medyków, kronika filmowa

Znany był pogląd, że student który dobrnął do półmetka, wcześniej czy później studia lekarskie ukończy. Bal półmetkowy był więc ważnym wydarzeniem. Odbywał się w Klubie Medyków, znanego nie tylko z sali balowej, ale także z dobrej orkiestry grającej jazz.


                          Zaproszenie na bal półmetkowy 

Rok czwarty był dość ciężki. Oczywiście niebywałą frekwencją cieszyły się wykłady prof. Stefanii Jabłońskiej. Pani profesor zawsze elegancka, z fryzurą prosto od fryzjera, w szykownym kostiumiku i szpileczkach prezentowała nam interesujące przypadki kliniczne. Przypadki wkraczały całe gołe, jedynie na głowach miały kaptury z białego płótna à la Ku-Klux-Klan z otworami na oczy i usta. Pani profesor wskazywała na objaw pierwotny, zlokalizowany w miejscu typowym i zachwycała się jego urodą. Aby wzmocnić efekt, niekiedy dodawała opis mikroskopowy: Proszę państwa, krętek blady pod mikroskopem ma królewskie ruchy! Musieliśmy dawać wiarę słowom pani profesor. Nie widzieliśmy nigdy w skali mikro żadnego krętka, a w skali makro żadnego króla.

                        Zaproszenie na wręczenie nagród 

Chętnie chodziłam na wykłady prof. Ireny Hausmanowej - Petrusewicz z neurologii. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie wykład, podczas którego opis aury padaczkowej został zilustrowany fragmentem prozy Dostojewskiego. Ciekawe też były zajęcia z w Szpitalu Psychiatrycznym w Tworkach .
Sesja po IV roku poszła mi bardzo dobrze – same piątki w indeksie! Pracowałam też w komisji stołówkowej ZSP w ramach modnej w owych latach pracy społecznej. Mając dobre wyniki w nauce i aktywność w ZSP, złożyłam podanie o praktykę zagraniczną i przyznano mi ją. 

Podróżowaliśmy w grupie pociągiem na trasie Warszawa – Wilno – Daugavpils -Ryga. Mieszkaliśmy w akademikach studenckich. Dzięki temu, że kolega Janusz Ordyniec miał aparat fotograficzny, mam wyjątkowo bogatą dokumentację z tego wyjazdu.

Rok piąty to duże egzaminy kliniczne, ale poszedł mi dobrze, sesję zaliczyłam na same piątki! Po piątym roku był konkurs na najlepszego studenta AM – byłam laureatką tego konkursu. Dziekan podczas wręczania nagrody, którą była książka Od marzenia do odkrycia naukowego, zaoferował wsparcie przy poszukiwaniu pracy w murach Alma Mater.

Na laury złożyła się sesja po piątym roku zaliczona na same piątki oraz tzw. praca społeczna w komisji stołówkowej Zrzeszenia Studentów Polskich. Praca polegała na pełnieniu dyżurów w stołówce (zwykle przez miesiąc) w godzinach od 12 do 14 i przyjmowaniu do sprzedaży numerków obiadowych. Dyżurny miał prawo do bezpłatnego obiadu w tym czasie. Stołówka serwowała bardzo smaczne i obfite obiady. Dodatkowo można było pożywić będącego w potrzebie kolegę, panie wydające obiady pozwalały na wzięcie drugiej zupy.

Dobre wyniki w nauce, praca społeczna zachęciły mnie do aplikowania o praktykę zagraniczną w Rydze.

                                     Studentka IV roku

W moich studenckich czasach można było wyjeżdżać na praktyki zagraniczne poprzez Zrzeszenie Studentów Polskich. Na Zachód jeździli tzw. działacze, a prosty lud studencki do krajów demokracji ludowej. Byłam takim prostym ludem więc udało mi się zakwalifikować na praktykę do Rygi. Odbyliśmy też podróż lotniczą do Sankt Petersburga.
Rok szósty można było skończyć wcześniej dzięki układowi ćwiczeń. Tak więc 29 lutego 1968 roku byłam już po wszystkich egzaminach. Nadciągał słynny Marzec 68 roku. W Medyku odbywały się zebrania, wiece. Ich przebieg transmitowano przez głośniki zainstalowane w stołówce studenckiej. Pierwszy raz coś takiego słyszałam i prawdę powiedziawszy, nie bardzo rozumiałam jako osoba niespecjalnie interesująca się polityką. 

Gdy ochłonęłam po zdaniu ostatniego egzaminu dotarło do mnie że coś się dzieje dookoła. Odbyło się między innymi burzliwe zebranie w sali balowej Klubu Medyka, które transmitowano przez lokalny radiowęzeł do innych pomieszczeń. Pamiętam, że było ono słyszane także w stołówce, która mieściła się w prawym skrzydle budynku na poziomie minus jeden. Bardzo to było niecodzienne wydarzenie, a w dodatku kompletnie dla mnie nie zrozumiałe. Polityka nie była wtedy przedmiotem tak powszechnego, codziennego zainteresowania wszystkich ludzi. Można było nie interesować się polityką .





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Diagnozowanie Nowego Wspaniałego Świata, odcinek pierwszy

  Krystyna Knypl Motto: Młodzi MYŚLĄ, że starzy są głupi, ale starzy WIEDZĄ, że młodzi są głupi. Agatha Christie , Morderstwo na ple...