Krystyna Knypl
Podróż lotnicza: 12 luty - 27 luty 2004
(51) TAM: Warszawa - Frankfurt
(52) Frankfurt - Sao Paulo
Z POWROTEM (53): Sao Paulo - Frankfurt
(54) Frankfurt - Warszawa
Cała podróż: 21 464km/13 338 mil
Mieszkałam: Mercure Sao Paulo Nacodes Unidas
Folder o hotelu cześć 1
Folder o hotelu część 2
Bilet lotniczy, jeszcze papierowy i karta Miles & More
Folder informacyjny firmy przewozowej z lotniska
Firma przewozowa z lotniska
Potwierdzenie zapłaty za hotel
Wejście do hotelu (zdjęcia ze strony hotelu)
Recepcja, w której dyżurowali niezwykle uprzejmi i eleganccy młodzieńcy z aparatami korygującymi wady zgryzu oraz polakierowanymi bezbarwnym lakierem paznokciami.
Lobby, w którym dokonywałam wymiany dolarów na brazylijskie reale u osobistego doradcy, którego uprzejma recepcja sprowadzała na zamówienie.
Duże wrażenie zrobiła też na mnie jadalnia. Jednak zanim usiadłam w tej kolorowej jadalni, wypiłam łyk niezwykle aromatycznej brazylijskiej kawy, posmakowałam owoców o zapachu nie spotykanym nigdzie indziej na świecie, przekąszając wspaniałym ciastem codziennie wypiekanym w hotelu musiałam się zdrowo napracować. Zapamiętałam kolor ścian w jadalni - pomarańczowy z nutką szarego, nazywam go pomarańczowy brazylijski.
Wypraw do Brazylii była moją pierwszą samodzielną podróżą transatlantycką. Powodem dla którego zdecydowałam się wyruszyć tak odległą podróż był kongres International Society of Hypertension w Sao Paulo, na którym przedstawiałam trzy doniesienia posterowe. Wyjazd na jak okazało się po jakimś czasie, był dobrym pomysłem. Choć wymagał wielu przygotowań merytorycznych, to uczestnictwo w nim w sposób korzystny wpłynęło na moją karierę zawodową.
Podróż transatlantycka zawsze jest dużym przeżyciem – daleko, kosztownie, pytania typu jak to zniosę, co oznacza określenie, że na niektórych odcinkach może nie być dróg dla pieszych przy śledzeniu map miast amerykańskich i parę innych dylematów obcych Europejczykowi.
Zdecydowałam się na lot Lufthansą przez Frankfurt. Koszt biletu wynosił około 2400 pln, a inne koszty ( hotel, jedzenie, upominki) około 3400 pln według posiadanych rachunków, razem 5800 pln - co należy ocenić jako budżet bardzo zdyscyplinowany :))
Pomocą w zdyscyplinowaniu budżetu było otrzymanie travel grantu od ISH, który obejmował zwolnienie z fee i bodaj 4 noclegi. Taki grant otrzymały z Polski łącznie ze mną trzy osoby.
Podróż rozpoczynała się o godzinie 19.00 w czwartek, 12 lutego 2004 roku. Mąż odwiózł mnie na lotnisko i bardzo dobrze pamiętam tę chwilę gdy żegnaliśmy się. Dookoła była zimna, ciemna lutowa atmosfera, a ja sama zmierzałam na drugi koniec świata. Przez chwilę chciałam wrócić do domu i nie mieć nic wspólnego z tym zimnem i nieznaną ciemnością. Po chwili jednak przemogłam się i zaczęłam lotniskowe procedury.
Zdecydowałam się na bagaż tylko kabinowy, który stanowiła małą niebieską walizeczkę oraz torba na ramię. Przed wyjazdem kupiłam też dwa T – shirty z szybko schnących włókien, aby móc bez problemów prać je na miejscu. Garderobę oficjalną uzupełniał jeden ciemny żakiet i dwie pary spodni. Natomiast część niskobudżetową garderoby stanowiły moje ulubione spodnie granatowe, koszula w zielono-czarną kratę i dwa zielone t-shirty.
Podróż do Frankfurtu upłynęła bez większych wydarzeń, jeśli nie liczyć zerkania do business class bowiem siedziałam w pierwszy rzędzie klasy ekonomicznej. Wylądowałam we Frankfurcie o o 21.00, a następny lot miałam o 22.40 z tego samego terminalu pierwszego. Bramka z której przyjmowano na pokład samolotu do Sao Paulo odlatywałam był położony zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca przylotu i wszystko odbyło się bezboleśnie. Nabrałam jakże błędnego przekonania, że wszystkie przesiadki są tak zorganizowane. Co więcej przyjmująca na pokład stewardessa życzyła mi po polsku szczęśliwej podróży.
Podróż z Frankfurtu do Sao Paulo trwała około 12 godzin. Siedziałam w bocznym rzędzie, przy oknie, obok młodego Włocha który podróżował na karnawał w Sao Paulo. Nie rozmawialiśmy specjalnie podczas podróży, dopiero rozmowa nawiązała się pod koniec lotu. Podawano na początek sałatkę i pieczywo, potem kolację czyli dinner oraz śniadanie następnego dnia rano. Niewiele pamiętam z menu, jedynie roznoszone przed posiłkami gorące gaziki do obmycia dłoni.
Po szczęśliwym wylądowaniu (13 lutego, w piątek!) szłam długimi korytarzami lotniska Guarulhos International by stanąć w kolejce do pogranicznika i utkwić w niej na dobrą godzinę. Wyjaśniwszy pogranicznikowi powód przybicia do Brazylii przeszłam do część przylotowej. Zgodnie z postanowieniem kupiłam pełen plan miast i odszukałam korporację taksówkową Taxi Aeroporto. Zamawianie taksówki polega na zgłoszeniu trasy przejazdu do dziewczyny w okienku, która wystawia bilhete de informacao z adresem oraz podaje w nim cenę – wynosiła ona 100.69 reali na trasie lotnisko – hotel. Przejazd trwał chyba około 45 - 60 minut, odległość 58 km.
Pokwitowanie za transport z lotniska do hotelu. Przejazd kosztował 100,69 reali brazylijskich.
Przed wyjazdem długo poszukiwałam odpowiedniego hotelu – chciałam aby można było względnie ławo dojechać do niego z lotniska oraz na obrady. Uznałam, że warunki te spełnia Parthenon Flats Accor Hotels, Nacoes Unidas.
Wiele problemów nastręczało zlokalizowanie zarówno miejsca obrad oraz zakwaterowania na posiadanej mapie papierowej – a była to jeszcze epoka sprzed googlemaps. Trochę niepokoił mnie fakt, że wszystkie mapy kończyły się na skraju lokalizacji hotelu. Postanowiła, że gdy tylko przyjadę do Sao Paulo kupię mapę całego miasta. Jak postanowiłam tak zrobiłam – był to mój pierwszy zakup na ziem i brazylijskiej.
Cały plan miasta to książka licząca 347 stron…
Brazylijska gazeta codzienna
(51) TAM: Warszawa - Frankfurt
(52) Frankfurt - Sao Paulo
Z POWROTEM (53): Sao Paulo - Frankfurt
(54) Frankfurt - Warszawa
Cała podróż: 21 464km/13 338 mil
Mieszkałam: Mercure Sao Paulo Nacodes Unidas
Folder o hotelu cześć 1
Folder o hotelu część 2
Bilet lotniczy, jeszcze papierowy i karta Miles & More
Folder informacyjny firmy przewozowej z lotniska
Firma przewozowa z lotniska
Potwierdzenie zapłaty za hotel
Wejście do hotelu (zdjęcia ze strony hotelu)
Recepcja, w której dyżurowali niezwykle uprzejmi i eleganccy młodzieńcy z aparatami korygującymi wady zgryzu oraz polakierowanymi bezbarwnym lakierem paznokciami.
Lobby, w którym dokonywałam wymiany dolarów na brazylijskie reale u osobistego doradcy, którego uprzejma recepcja sprowadzała na zamówienie.
Duże wrażenie zrobiła też na mnie jadalnia. Jednak zanim usiadłam w tej kolorowej jadalni, wypiłam łyk niezwykle aromatycznej brazylijskiej kawy, posmakowałam owoców o zapachu nie spotykanym nigdzie indziej na świecie, przekąszając wspaniałym ciastem codziennie wypiekanym w hotelu musiałam się zdrowo napracować. Zapamiętałam kolor ścian w jadalni - pomarańczowy z nutką szarego, nazywam go pomarańczowy brazylijski.
Wypraw do Brazylii była moją pierwszą samodzielną podróżą transatlantycką. Powodem dla którego zdecydowałam się wyruszyć tak odległą podróż był kongres International Society of Hypertension w Sao Paulo, na którym przedstawiałam trzy doniesienia posterowe. Wyjazd na jak okazało się po jakimś czasie, był dobrym pomysłem. Choć wymagał wielu przygotowań merytorycznych, to uczestnictwo w nim w sposób korzystny wpłynęło na moją karierę zawodową.
Podróż transatlantycka zawsze jest dużym przeżyciem – daleko, kosztownie, pytania typu jak to zniosę, co oznacza określenie, że na niektórych odcinkach może nie być dróg dla pieszych przy śledzeniu map miast amerykańskich i parę innych dylematów obcych Europejczykowi.
Zdecydowałam się na lot Lufthansą przez Frankfurt. Koszt biletu wynosił około 2400 pln, a inne koszty ( hotel, jedzenie, upominki) około 3400 pln według posiadanych rachunków, razem 5800 pln - co należy ocenić jako budżet bardzo zdyscyplinowany :))
Pomocą w zdyscyplinowaniu budżetu było otrzymanie travel grantu od ISH, który obejmował zwolnienie z fee i bodaj 4 noclegi. Taki grant otrzymały z Polski łącznie ze mną trzy osoby.
Podróż rozpoczynała się o godzinie 19.00 w czwartek, 12 lutego 2004 roku. Mąż odwiózł mnie na lotnisko i bardzo dobrze pamiętam tę chwilę gdy żegnaliśmy się. Dookoła była zimna, ciemna lutowa atmosfera, a ja sama zmierzałam na drugi koniec świata. Przez chwilę chciałam wrócić do domu i nie mieć nic wspólnego z tym zimnem i nieznaną ciemnością. Po chwili jednak przemogłam się i zaczęłam lotniskowe procedury.
Zdecydowałam się na bagaż tylko kabinowy, który stanowiła małą niebieską walizeczkę oraz torba na ramię. Przed wyjazdem kupiłam też dwa T – shirty z szybko schnących włókien, aby móc bez problemów prać je na miejscu. Garderobę oficjalną uzupełniał jeden ciemny żakiet i dwie pary spodni. Natomiast część niskobudżetową garderoby stanowiły moje ulubione spodnie granatowe, koszula w zielono-czarną kratę i dwa zielone t-shirty.
Podróż do Frankfurtu upłynęła bez większych wydarzeń, jeśli nie liczyć zerkania do business class bowiem siedziałam w pierwszy rzędzie klasy ekonomicznej. Wylądowałam we Frankfurcie o o 21.00, a następny lot miałam o 22.40 z tego samego terminalu pierwszego. Bramka z której przyjmowano na pokład samolotu do Sao Paulo odlatywałam był położony zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca przylotu i wszystko odbyło się bezboleśnie. Nabrałam jakże błędnego przekonania, że wszystkie przesiadki są tak zorganizowane. Co więcej przyjmująca na pokład stewardessa życzyła mi po polsku szczęśliwej podróży.
Podróż z Frankfurtu do Sao Paulo trwała około 12 godzin. Siedziałam w bocznym rzędzie, przy oknie, obok młodego Włocha który podróżował na karnawał w Sao Paulo. Nie rozmawialiśmy specjalnie podczas podróży, dopiero rozmowa nawiązała się pod koniec lotu. Podawano na początek sałatkę i pieczywo, potem kolację czyli dinner oraz śniadanie następnego dnia rano. Niewiele pamiętam z menu, jedynie roznoszone przed posiłkami gorące gaziki do obmycia dłoni.
Po szczęśliwym wylądowaniu (13 lutego, w piątek!) szłam długimi korytarzami lotniska Guarulhos International by stanąć w kolejce do pogranicznika i utkwić w niej na dobrą godzinę. Wyjaśniwszy pogranicznikowi powód przybicia do Brazylii przeszłam do część przylotowej. Zgodnie z postanowieniem kupiłam pełen plan miast i odszukałam korporację taksówkową Taxi Aeroporto. Zamawianie taksówki polega na zgłoszeniu trasy przejazdu do dziewczyny w okienku, która wystawia bilhete de informacao z adresem oraz podaje w nim cenę – wynosiła ona 100.69 reali na trasie lotnisko – hotel. Przejazd trwał chyba około 45 - 60 minut, odległość 58 km.
Pokwitowanie za transport z lotniska do hotelu. Przejazd kosztował 100,69 reali brazylijskich.
Przed wyjazdem długo poszukiwałam odpowiedniego hotelu – chciałam aby można było względnie ławo dojechać do niego z lotniska oraz na obrady. Uznałam, że warunki te spełnia Parthenon Flats Accor Hotels, Nacoes Unidas.
Wiele problemów nastręczało zlokalizowanie zarówno miejsca obrad oraz zakwaterowania na posiadanej mapie papierowej – a była to jeszcze epoka sprzed googlemaps. Trochę niepokoił mnie fakt, że wszystkie mapy kończyły się na skraju lokalizacji hotelu. Postanowiła, że gdy tylko przyjadę do Sao Paulo kupię mapę całego miasta. Jak postanowiłam tak zrobiłam – był to mój pierwszy zakup na ziem i brazylijskiej.
Cały plan miasta to książka licząca 347 stron…
Brazylijska gazeta codzienna
@mimax2 / Krystyna Knypl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.