ROZDZIAŁ 19. DRZEWO GENEALOGICZNE OD JOHANNA DO MIECZYSŁAWA
Budowanie drzew genealogicznych
w rodzinach ma długą tradycję. Nie zawsze jest to łatwe zadanie, ale
zawsze warte poszukiwań i końcowej realizacji graficznej oraz słownej.
Piękne
drzewo z Senegalu nadawało by się na drzewo genealogiczne rodziny, która
mieszkała przez 5 lat w tym ciekawym kraju. Z dotychczasowych ustaleń
wynika, że protoplastą rodu jest Johann Knippl, który ożenił się
z Kristiną Kubinovą. MieIi oni syna Felicjana, który ożenił się
z Franciszką Krzyżyk. Mieli oni syna Franciszka, który ożenił się
z Marią Buczek. Mieli oni syna Mieczysława, który ożenił się z Krystyną
Łapińską. Ich córka Katarzyna wyszła za mąż za Macieja Kowalskiego. Mają
oni Córkę Helenę oraz syna Henryka. Według Henryka jego Mamcia (jak
nazywa Katarzynę) ma brata Feliksa, który mieszka w Argentynie. I to
jest najciekawsza informacją z tego dzieła ;)
Na szlaku rodzinnych wędrówek jest
także Otwock. Do tej podwarszawskiej miejscowości wyruszył w 1963 roku
Mieczysław, najmłodszy z rodzeństwa aby rozpocząć naukę w Technikum
Nukleonicznym.
W tym budynku Mieczysław uczył się w Technikum Nukleonicznym
Budynek Technikum Nukleonicznego w Otwocku
Na stronie omawiającej historię tej placówki czytamy: We
wrześniu 1963 r. naukę w szkole rozpoczęło 89 uczniów, a po pięciu
latach nauki, 50 absolwentów ze świadectwem maturalnym i dyplomami
technika opuściło mury szkoły. Zadaniem szkoły było kształcenie
przyszłych kadr dla Instytutu Badań Jądrowych w Świerku. Mieczysław
przez krótki czas pracował w tym instytucie.
Los zarówno instytutu jak
i poszczególnych absolwentów nieco zmodyfikowały te ambitne plany.
Zmieniona została także nazwa i mamy teraz Narodowe Centrum Badań
Jądrowych.
Mikołaj Rej napisał
A niechaj narodowie wżdy postronni znają
Iż Polacy nie gęsi i swój język mają.
Wzorując się na Mikołaju Reju powiemy:
A niechaj narodowie wżdy postronni znają
iż Polacy nie gęsi i swoje Narodowe Centrum badań mają.
Na stronie omawiającej historię Technikum Nukleonicznego czytamy: We
wrześniu 1963 r. naukę w szkole rozpoczęło 89 uczniów, a po pięciu
latach nauki, 50 absolwentów ze świadectwem maturalnym i dyplomami
technika opuściło mury szkoły. Zadaniem szkoły było kształcenie
przyszłych kadr dla Instytutu Badań Jądrowych w Świerku. Mieczysław
przez krótki czas pracował w tym instytucie.
Los zarówno instytutu jak
i poszczególnych absolwentów nieco zmodyfikowały te ambitne plany.
Zmieniona została także nazwa i mamy teraz Narodowe Centrum Badań
Jądrowych.
Czy
jedziemy dziś na Niemcewicze? - zapytał pewnego razu Henryk i tak już
zostało.Na Niemcewiczech odbywają się spotkania rodzinne podczas których
zjadamy obiady ( daniem nr jest krupnik), oglądamy stare zdjęcia,
wspominamy dawne czasy oraz poznajemy historię naszej Rodziny,
Miejsce
zwane „Niemcewicze” ma zacnego patrona, był on absolwentem Warszawskiej
Szkoły Kadetów, gdzie otrzymał stopień podporucznika. Był także
dramaturgiem, poetą, tłumaczem literatury francuskiej. Nie dość tego!
był także członkiem loży wolnomularskiej, a także współautorem
Konstytucji 3 Maja. Podróżował po Europie oraz Stanach Zjednoczonych,
a w 2 lipca 1800 poślubił Amerykankę, Susan Livingston Kean.W roku 1798
wybrany członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficznego, a w 1806
otrzymał obywatelstwo amerykańskie.
Katarzyna uczyła się języka czeskiego
początkowo w Ośrodku Czeskim w Warszawie. Znajomość języka pogłębiała na
kursie letnim w Pradze, a potem ukończywszy studia licencjackie
z slawistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Uniwersytet Warszawski nocą
Instytut Slawistyki Zachodniej i Południowej
Katarzyna ukończyła letni kurs języka czeskiego na Uniwersytecie w Pradze
ROZDZIAŁ 15. SANOCKIE PRZYSMAKI I ICH MIĘDZYNARODOWA KARIERA
Pierogi to klasyczne danie podawane na
obiadach w rodzinie Knyplów. Krystyna dołączywszy do rdziny opanowała
sztukę przygotowywania pierogów, nieco modyfikując recepturę nadzienia.
Pierogi produkcji Krystyny
Słodkim przysmakiem tym jest kutia
podawana jako deser podczas kolacji wigilijnej. Nie znałam wcześniej tej
potrawy, z tego wniosek płynie, że małżeństwo poszerza horyzonty
kulinarne ;).
Ulubionym daniem w rodzinie były
pierogi. Smaczne, pożywne, tanie – wszystkie zalety dla wyżywienia
rodziny o skromnym budżecie. Produkowała je Maria, Anna, a także
Krystyna opanowała tę sztukę.
Co więcej nadała produkowanym
przez siebie pierogom rangę międzynarodową – publikując post na
fotoblogu, który miała ponad 15 tysięcy odsłon. Felietonem o pierogach
debiutowała na amerykańskim / globalnym portalu dla lekarzy www.sermo.com
Felieton Krystyny na globalnym / amerykańskim forum dla lekarzy www.sermo.com
Mieczysław przy kolacji wigilijnej z pierogami i kutią
Kutia na wigilię
Jak informuje Wikipedia kutia ma
korzenie ukraińskie oraz rosyjskie, a słowo wywodzi się z języka
greckiego. W wersji sanockiej głównym składnikiem kutii jest mak,
a także miód, orzechy i rodzynki
W Cesarstwie Austro-Węgierskim było 10
grup narodowych, nic więc dziwnego, że w naszej rodzinie przewijają
się 3 potencjalne narodowości – było z czego wybierać.
Franciszek posługiwał się pieczątką z motywem liry
Lira jest
to instrument strunowy, który był znany już w starożytnej Grecji od
1400 r. p.n.e. Recytacjom poezji towarzyszyła gra na lirze. Materiał
z którego była wykonana lira w dawnych czasach może wprawić w zdziwienie
– otóż pudło rezonatorowe było wykonane ze skorupy żółwia, a struny
z jelit (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lira).
Lira była
jednym z atrybutów Apollina, który kojarzy się zwykle ze sprawami
sercowymi. Jednak kompetencje Apollo były o wiele szersze.
Uważany
za boga piękna, światła, życia, śmierci, zarazy, muzyki, wróżb, prawdy,
prawa, porządku, patrona sztuki i poezji, przewodnika muz (Ἀπόλλων Μουσηγέτης Apóllōn Mousēgétēs), natchnienia, lecznictwa i uzdrawiania, łucznictwa, kawalerów, a także wieszczek .
Do liry, która była znana w wielu
krajach, podobny jest instrument na którym gra senegalski artysta,
a Henryk, pra-pra-wnuk Franciszka próbuje dołączyć do jego zespołu ;)
Póki co można zauważyć u pra-wnuka
Franciszka (po lewej) znakomity słuch i bardzo dobre warunki głosowe.
Trwają negocjacje w sprawie lekcji śpiewu :) Natomiast pra-pra-wnuczka
Helena (po prawej) uczęszczała w Senegalu na lekcje śpiewy.
O tym instrumencie czytamy: Junjung
(lub różnie jung-jung, gungun, dyoung-dyoung itp.) to królewski bęben
wojenny ludu Serer w Senegalu i Gambii. Grano na nim w drodze na pole
bitwy, przy specjalnych okazjach państwowych, a także podczas
sereryjskich ceremonii religijnych – czytamy w Wikipedii. Jest on również pierwowzorem muzyki o tej samej nazwie występującej na Karaibach.
ROZDZIAŁ 11. NA SZLAKU RODZINNYCH WĘDRÓWEK JEST CHYRÓW
W wielu
rodzinnych wspomnieniach często pojawiała się nazwa miejscowości Chyrów.
W mieście tym urodzili się Maria, Kazimierz, Zenon, Stanisław,
Eugeniusz oraz Cecylia. W czerwcu 1945 roku rodzina opuściła Chyrów
i udała się do Polski. Mieszkali początkowo w Nowosielcach, a potem
w Sanoku. Z wędrówką z Moraw do Polski, a w niej z Chyrowem i Sanokiem
wiążą się także losy założycieli Chyrowa – rodziny Herburtów.
Wybierzmy się zatem na e-wycieczkę i popatrzmy na miejsca w których oni bywali.
Chyrów
leży nad rzeką Strwiąż, która wpada do Dniestru, a ten do Morza
Czarnego. W 1931 roku Chyrów liczył 3864 mieszkańców. Była w nim
rafineria, fabryka wyrobów cementowych, tartaki, młyny oraz warsztaty
mechaniczne. Kolejarze budowali się na Posadzie Chyrowskiej, tam też
pobudowali się Maria i Franciszek, w 1939 roku dom był w stanie surowym.
Pierwsze wzmianki o Chyrowie pochodzą z 1374 roku, gdy stanowił własność Herburtów, rycerzy przybyłych z Moraw (https://pl.wikipedia.org/wiki/Chyr%C3%B3w). Może kierując się zewem ojców założycieli Felicjan także podążał z Moraw do Chyrowa.
Zakład
Naukowo-Wychowawczy Ojców Jezuitów w Chyrowie – klasztor oraz placówka
naukowa, ze szkołą o statusie gimnazjum, założona i prowadzona przez
Jezuitów w Chyrowie, koło Przemyśla w latach 1886–1939. Chyrowski zakład
naukowo wychowawczy uważany był czasach II Rzeczypospolitej za czołowe
męskie gimnazjum w Polsce. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zak%C5%82ad_Naukowo-Wychowawczy_Ojc%C3%B3w_Jezuit%C3%B3w_w_Chyrowie)
Tak wspominał jeden z wychowanków pobyt i naukę w zakładzie: Na
dwu piętrach były tam w sumie dwa kilometry korytarzy. Każda z klas
miała oddzielną sypialnię, salę do nauki, salę do rekreacji. Przemarsze
przez korytarze odbywały się w milczeniu w dwóch szeregach. „W milczeniu
wchodziło się do jadalni na 550 osób i dopiero na dzwonek prefekta
generalnego, który jadał obiad razem z nimi, wolno było rozmawiać. Na
koniec obiadu, na sygnał dzwonka trzeba było zamilknąć, co nie zawsze
się udawało zrobić równocześnie”. Pobudka była o szóstej rano, cisza
nocna o pół do dziesiątej. Lekcje trwały od 9 rano do pierwszej,
z trzema kwadransami dużej pauzy i od czwartej do pół do szóstej.
Przygotowanie lekcji zajmowało 4 godziny w trzech porcjach, z których
pierwsza trwała od 8 do 9 rano. Na rekreację poświęcano dwie i pół
godziny w dwu ratach. We wtorki i czwartki zamiast poobiednich rekreacji
i lekcji odbywały się wycieczki-spacery. Zimą: łyżwy, narty, sanki.
Latem kąpiele w rzece.
Rektor zakładu o.o. Jezuitów w Tarnopolu ks.Marian Morawski postanowił wybudować w Chyrowie konwikt czyli
internat dla chłopców, w Bąkowicach pod Chyrowem. Kupiono od Franciszka
Topolnickiego 954 morgi ziemi za 60 000 złotych reńskich (zwanych także
guledenami austro-węgierskimi).
Na budowę
wydano 800 000 złotych reńskich. W 1885 roku przyjęto pierwszych
uczniów, budowę zakończona o w 1886 roku. W skład konwiktu wchodziły:
budynek kolegium, dwa pawilony, dom profesorski, szpital, pralnia,
cegielnia, wodociągi, drukarnia, sady, ogrody, boiska sportowe oraz
baseny.
W latach
1902 -1914 rozbudowano kownikt, powstały: nowe skrzydło, kilka budynków
gospodarczych, sala teatralna, łaźnia, kaplica, jadalnia, kuchnia,
muzeum przyrodnicze, sypialnie oraz wodociągi. W zakładzie o.o. Jezuitów
aktywnie działał teatr, który doczekał się opracowania naukowego’