Krystyna Knypl
Rozdział 5: Gdzie są
doktorzy?
– Zawsze miałem do pani słabość, ech… niech już pani
mnie nie męczy dalej. Ten portal to www.penicillium3x800.tys.j.=2,4mln.pl – oznajmił stary doktor.
Założyli tam swoje internetowe imperium, nazywa je Penicylandia, tęsknią bowiem
za starymi dobrymi czasy, gdy wypisanie recepty na penicylinę lub inny lek było
tajemniczym misterium znanym tylko lekarzom, lek działał w każdym przypadku, a
osoby odwiedzające ich gabinety były poszukującymi pomocy w chorobie, a nie kontrolerami
wiedzy oraz intencji lekarza. Nie chcą już być
wiecznymi chłopcami do bicia przez każdego komu taki pomysł przyjdzie do
głowy. Czując, że świat realny jest słabo
reformowalny wyemigrowali do Penicylandii, która jest fragmentem większej
krainy.
– A nie mógłby mi pan pokazać choć trochę tego
penicillium? – nieśmiało zapytała Cynamonowa.
– Odmawiam, stanowczo odmawiam! – zawołał doktor.
– Panie doktorze, ale chociaż rąbek, jeden malutki,
niech pan będzie ludzkim człowiekiem, malusi kawałeczek – jęczała Cynamonowa
niczym w ciężkim ataku kolki nerkowej, w dodatku obustronnej.
– Pani Cynamonowa, żegnam panią i proszę nie plątać
mi się koło parapetu! – oznajmił kategorycznym tonem doktor.
– A co to, już do parapetu nie można podejść? –
zdziwiła się Cynamonowa.
– Zabraniam! – krzyknął stanowczym głosem doktor.
– A co pan taki nerwowy? – zapytała zdziwiona.
– To pani nie wie, że agencja Tele-Oko zamontowała kamery
monitorujące okolice parapetu w gabinecie każdego doktora i rejestrujące nawet
najmniejszy ruch wewnątrz?
– No i co?
– No i to, pani Cynamonowa, że dziś gdy u
jakiegokolwiek mojego kolegi w domu rozlegnie się dźwięk dzwonka o 6:01 rano,
to doktór modli się: panie Boże, spraw żeby to byli raczej chorzy niż zdrowi
interesanci do mojego domu.
– Co pan doktor opowiada! To chorzy już tak rano już
do doktorów przychodzą?
– Pani Cynamonowa, jakaś pani dziś przymulona. A w
ogóle to sio mnie od tego parapetu,
bo jeszcze pani sama zaplącze się w jakieś kłopoty i mnie wkopie.
Nim zamknęły się drzwi za
sąsiadką, doktor szybko wystukał na pasku adres internetowy portalu, by
sprawdzić co nowego zdarzyło się w międzyczasie na forum. Przybrał tam nick’a
@doktor.szeregowy, chcąc podkreślić tym wyborem to, kim się czuł w głębi duszy
oraz przypomnieć sobie młodość, gdy był zwykłym lekarzem. Powroty do młodości
we własnych wspomnieniach budziły rozczarowanie, a wypady do portalu pozwalały
na oderwanie się od ziemi, metryki, konta bankowego, co tu dużo mówić – od
wszystkiego. Między wyobraźnią doktora a ekranem komputera rozciągała się
bardzo sympatyczna kraina. Powroty do realu nie zawsze zachwycały doktora… to
był inny świat…
Człowiek
odpięty od komputera jest tworem dwuwymiarowym,
Nawet
nie wie co może robić w swym życiu nieekranowym.
Spogląda
na świat realny, bez tych magicznych odcieni,
Dotyka
też błędnym wzrokiem przybyłych z innej przestrzeni.
Obsługa
niezalogowanych na naszym forum, czy wiecie?
Na
szczęście jest niemożliwa, jesteśmy teraz w off-świecie.
Nie minął nawet miesiąc, a
Cynamonowa znowu potrzebowała pilnie skontaktować się z @doktorem.szeregowym,
jednym z niewielu jeszcze ordynujących w realu lekarzy.
– Panie doktorze, mam bóle koło serca, czy mogę przyjść?
– załkała spazmatycznie do telefonu.
– No, jeżeli to serce, to niech pani przyjdzie –
odpowiedział doktor.
– Ledwie postawiła nogę za próg, już jęczała swoje niezrealizowane podczas poprzedniej wizyty zachcianki.
– Ledwie postawiła nogę za próg, już jęczała swoje niezrealizowane podczas poprzedniej wizyty zachcianki.
– Panie doktorze, choć kawałek tego portalu dla
doktorów by pan pokazał, to bym zaraz poczuła się lepiej – prosiła. Tylko
malutkie pięć minut popatrzę, przysięgam że nie powiem nikomu. Bo, wie pan
doktor, chcemy też założyć taki portal dla pacjentów, taka oddolna inicjatywa
edukacyjna, jak to się mówi teraz. Pan doktor wie, że teraz pacjenci to muszą
mieć to samo co i doktorzy, no oczywiście z wyjątkiem pieczątki, ma się
rozumieć – oznajmiła Cynamonowa.
– Z wyjątkiem pieczątki, mówi pani? – roześmiał się
doktor. – A nie zapomniała pani o wiedzy, umiejętnościach, dyplomie lekarza?
– Ojej, pan doktor taki zasadniczy, dyplom, wiedza
to rzeczy oczywiste, odpowiedziała Cynamonowa pojednawczo. – Ale co
my tam o pieczątkach, panie doktorze, to miejsce w internecie, gdzie schowali
się doktorzy, to pan pokaże, coooo? Przecież go nie zjem, po starej znajomości,
panie doktorze – maltretowała doktora słownie i emocjonalnie.
– No, sam nie wiem – zawahał się doktor, bo co tu
dużo mówić – miał słabość do Cynamonowej.
– Mogę złożyć przysięgę, jak mi pan nie wierzy –
zadeklarowała.
– Przysięgę, mówi pani? – zapytał.
– To na co mam przysięgać? – ochoczo podchwyciła
Cynamonowa.
– Na świętych Hemaglutyninę i Neuraminidazego –
burknął doktor pod nosem.
– To jakieś nowe święte osoby? Nie znam – zdziwiła
się.
– No, mniejsza o większość, jak to się mówi. Ma pani
dostęp do zawartości portalu przez dziesięć minut – oznajmił, świadom iż czynić
tak nie powinien, ale też nie potrafił opanować słabości do Cynamonowej. Zawsze
wprawiała go w dobry humor swoim nieskomplikowanym postrzeganiem świata.
– Niech pani czyta, a ja w międzyczasie przejrzę
gazetę i wypiję kawę – oznajmił doktor nieoczekiwanie sam dla siebie.
Cynamonowej oczy wyskoczyły nas szypułki i chłonęła
tekst z ekranu. To wprost nie mieściło się w głowie, żeby…
[….] Ustawa o Kontroli Publikacji i Widowisk z dnia 31 lipca 1981 roku (Dz. U.
nr 20 z 12.08.1981, poz. 99) – tak, u nas niestety nadal działa ;)) !!!
W miarę trwania ekscytującej
lektury policzki Cynamonowej płonęły, rozpalały się emocjonalnie w sposób zupełnie
niekontrolowany. To było lepsze niż wszystkie listy na tematy damsko-męskie,
jakie w życiu przeczytała. Doktorzy ekstremalnie bezpruderyjnie rozmawiali na
każdy temat, który myśl ludzka była w stanie wygenerować.
– Panie doktorze, ale dlaczego oni tak się śmiesznie
ponazywali?
– Niby kto? – zapytał.
– No, ci doktorzy.
– A kto pani przypadł do gustu?
– No śmieszna jest ta @ale.wypoczęta.
– Podoba się pani? – zapytał stary doktor. Znam ją w
realu, to moja koleżanka ze studiów, Matylda.
– Wszystkie fajne są, ale najśmieszniejsza to jest
ta, co nazwała się @raczej.pulchna. Przepraszam pana doktora za śmiałość… a ona
w realu to jaka jest – pulchna czy raczej chuda?
– Pani Cynamonowa, to jest tylko nick, kto ją tam
wie jaka jest… – oznajmił refleksyjnie doktór. Ludzie często prężą muskuły w
Internecie, dodają sobie różnych walorów, może ta cała @raczej.pulchna cierpi
na anoreksję. Tego nie wie nikt dopóki się z nią nie spotka.
– A pan myśli, że ta @ale.wypoczęta to naprawdę nie
jest zmęczona? Bo doktorzy mówią, że strasznie są przemęczeni dyżurami,
licznymi posadami, no tą nauką w ciągu… tego, no ciągłą, czy jak tam to jest
nazwane u was.
– Powiem pani po starej znajomości – @ale.wypoczęta
jest strasznie oporna jest na niektóre lansowane nowe kierunki niby to naukowe
w medycynie, nie chce kierować się mapami drogowymi, jakich dostarczają nam
siły przewodnie w naszych specjalnościach. Ponadto powiem pani ta cała
@ale.wypoczęta notorycznie buja w obłokach i marzy o podróży na Karaiby.
- Pewnie chce się z jakąś firmą farmaceutyczną
wybrać – rzuciła aluzyjnie Cynamonowa.
-Firmą, firmą! – prychnął doktór. Pani myśli, że tak
Piguła Co Nie Działa to zaprasza takie jednostki jak @ale.wypoczęta? Ona
jest zwyczajnie za cienka na takie
wycieczki.
– A dlaczego ona jest taka harda, ta @ale.wypoczęta?
– drążyła Cynamonowa.
– O święta Hemaglutynino! O święty Neuraminidazy! –
tego nie wie nikt! Mówi, że swoje wie i już.
– Znaczy, że niby doświadczona w medycynie? To chyba
nic złego? – zapytała Cynamonowa niedowierzająco.
–Doświadczenie jest teraz niemodne, pani Cynamonowa
– odparł doktór.
–To co jest modne, panie doktorze? – dociekała
pacjentka.
– Koniec balu, panno Lalu – oznajmił znienacka
doktor.
– Co też pan doktor tak nagle każe mi się wynosić? –
zapytała Cynamonowa.
– No to mówię do pani w rozwiniętej i oficjalnej
polszczyźnie: do widzenia, pani Cynamonowa! – oświadczył ozięble doktor.
Doktor pożegnawszy Cynamonową ponownie zalogował się
na portalu, gdzie @ale.wypoczęta snuła swoje przemyślenia, tym razem na temat…
uzależnienia się od portalu.
Temat:
uzależnienie od internetu
Kilku
kolegów wspomniało o możliwości uzależnienia się od naszego forum. Istnieje
diagnostyczna możliwość sprawdzenia, czy tak jest istotnie:
A) jeżeli wstajecie w nocy do
łazienki i dopiero w drodze powrotnej otwieracie komputer i sprawdzacie czy
nadeszła nowa poczta z portalu, to wszystko jest w porządku – nie jesteście
uzależnieni;
B) jeżeli wstajecie w nocy do
łazienki i w drodze do niej otwieracie komputer, sprawdzacie czy nadeszła
poczta z portalu i surfujecie oraz komentujecie posty do białego rana,
zapominając o pierwotnym celu przebudzenia – jesteście uzależnieni!
C) jeżeli powodem wstania do
łazienki był odgłos kapiącego kranu i również nie dotarliście tam, aby go
dokręcić, lecz siedzicie do rana na portalu – biada wam! macie postać
penicyliozy wodoodporną.
Mijały
dni za dniem spokojnie, życie na portalu toczyło się swoim rytmem, gdy nagle
wybuchła sensacja. Na pierwszej stronie codziennej gazety „Trucie & Plucie”
w olbrzymim artykule opisano z detalami co doktorzy robią na tajemniczym
portalu.
Forumowicz @doktor.szeregowy
poczuł się trochę głupio, że prawdopodobnie przyczynił się do powstania
artykułu. Cynamonowa zaklinała się, że to nie przez nią, ale wzięta na solidne
spytki przyznała się do wszystkiego.
@mimax2 / Krystyna Knypl
– Panie doktorze, no już powiem
po dobroci… powiedziałam jednemu takiemu, tylko nazwę… no i podpatrzyłam jak
się pan logował… nic więcej. Tak mnie omotał w mailach, tak czarował, że mu
ten... tego... powiedziałam jak się tam zalogować na pana konto… na jednym
spotkaniu integracyjnym naszego portalu dla pacjentów, tego noo… www.wiemy.lepiej.pl, gdy
postanowiliśmy się spotkać grupką w realu… znaczy... tych spotkań było kilka…
znaczy to już nie było grupowo, tylko… znaczy… indywidualnie… – chlipała
Cynamonowa.
– Stara a głupia – burknął doktor
pod nosem. – I pani amant logował się na moje konto?
– Tego na pewno nie wiem. A z
tym, że jestem stara i głupia, to może i ma pan rację..
– A co na te wirtualne flirty i
realne eskapady szanowny małżonek, pan Cynamon?
– Oj, pan doktor to taki
zasadniczy! Ale jak już pan pyta, to powiem… Cynamonowi mówiłam, że chodzę do
fitness clubu.
– Do fitness clubu? Dobre sobie!
Przecież pani tam nigdy nie chodziła!
– No to co z tego, że nie
chodziłam? Powiedziałam Cynamonowi, że pan mi zlecił ruch… bo to podobno dobre
dla serca… że niby za dużo przed komputerem siedzę i muszę się rozruszać… –
wyznała wirtualnie wiarołomna żona.
- A czy pani pomyślała o tym jaką
opinię będzie miała córka, panna Cynamonówna, która jest w końcu panienką na
wydaniu? Czy jakiś kawaler z dobrego domu będzie chciał się z nią ożenić? Matka
wirtualna sensatka i do tego realnie rozromansowana! Kto by chciał wchodzić do
takiej rodziny?!! A młody Cynamonowicz? Czy pomyślała pani jakie on będzie miał
życie na podwórku? Co powie mu męska grupa rówieśnicza?
– O, ja nieszczęśliwa! O, ja
nieszczęśliwa! – jęczała pacjentka.
– Pani Cynamonowa! – wrzasnął
doktor, aż echem rozniosło się po całym gabinecie. – Traci pani prawo do
bywania w moim gabinecie!
– Na zawsze, na całe życie? Czy
tylko na chwilę, chwileczkę malutką, zanim gniew panu doktorowi nie minie? –
dopytywała z nadzieją w głosie Cynamonowa.
– Na całe życie! – zawiadomił
doktor stanowczym tonem.
– Już nigdy do pana nie będę
mogła przyjść? – załkała.
– Nigdy! – twardo odpowiedział
doktor. – Zawiodła pani mnie na całej linii!
– Nawet grzybków suszonych przed
Wigilią nie będę mogła podrzucić? – uparcie dopytywała z nadzieją w głosie.
– Nie jadam grzybków, pani
Cynamonowa – przypomniał doktór.
– Ale ja już sobie kupiłam te
okulary i wszystkie grzybki dobrze widzę, pan doktor się nie boi – objaśniła uspokajającym tonem.
– Przecież pani kolorów nie
odróżnia! W ubiegłym roku naniosła mi pani tych muchomorów upierając się, że to
prawdziwki nakrapiane, że niby miała to być azjatycka odmiana polskich
prawdziwków! Oni wszystko ozdabiają wyszywankami, więc w pierwszej chwili nawet
pomyślałem, że powyszywali na prawdziwkach jakieś ozdobne nakrapianie – ale
przetestowałem pani azjatyckie prawdziwki na gołębiach. Po dziobnięciu zaledwie
kilku drobin tych pani grzybków ptaki po paru minutach padały jak podcięte i
już wiedziałem, że to sromotniki co do jednego. Tak więc, pani Cynamonowa, to
ja na razie dziękuję za te pani niby-prawdziwki.
Na lekarza dybią dziś całodobowo
śmiertelne niebezpieczeństwa! Jak nie agencje, które filmują w ramach akcji Parapetówka (której nie należy w żadnym
wypadku utożsamiać ze spotkaniem towarzyskim z okazji zakupu mieszkania), to
muchomory sromotnikowe, że też o podejrzanych flaszkach z kontrabandy, po
których można oślepnąć, nie wspomnę! A nawet jak doktor wybroni się od
konsumpcji trucizny zabijającej go fizycznie, to zatrują nieszczęśnika
psychicznie.
I jeszcze się pani dziwi, że
doktorzy ukrywają się przed światem? –
wyłożył jasno, dobitnie i bez
znieczulenia, co sądzi o pomysłach swojej pacjentki, drastycznie przy
tym naruszając prawo pacjenta do wyłącznie pomyślnych informacji podczas pobytu
w gabinecie.
- A jak mi nie pomogą te tabletki
co dostałam od pana doktora, to gdzie ja się podzieję? – jęczała Cynamonowa.
- Zgłosi się pani do Narodowego
Brata Płatnika i on jako prawowity właściciel pani zdrowia i chorób wszelakich
wskaże pani odpowiedniego doktora. Żegnam panią i zdrowia życzę baaaardzo dużo,
bo naprawdę przyda się pani w czasach, które nadciągają.
Przetrzymają tylko najzdrowsi i
zdeterminowani na samodzielność w domu i zagrodzie – zakończył tajemniczo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.