Krystyna Knypl
Tematyka medycznych konferencji medycznych organizowanych przez Komisję Europejską była zróżnicowana, ale ich wspólnym mianownikiem były problemy dotyczące zdrowia publicznego.
Kolejne konferencje organizowane przez Komisję Europejską, w których uczestniczyłam jak akredytowany dziennikarz dotyczyły leczenia bólu przewlekłego ( La Hulpe k/Brukseli, 4 – 5 /05/2010 oraz 15 -16 /2010 w Brukseli).
Tak pisałam na gorąco:
Samolot miałam o 9.10, więc nie musiałam
się zrywać w środku nocy ani brać taksówki, ale mimo to miałam przedsmak
przygody – otóż z powodu zagrożenia wulkanicznego zamknięto niebo
nad Szkocją i Irlandią.
Na lotnisku jak zawsze wkręciłam się
w dodatkową kontrolę, bo teraz, jak się okazało, trzeba wybebeszać
wszystkie kable do kontroli – o czym nie wiedziałam, bo gdy leciałam
do Atlanty, jeszcze nie trzeba było. Laptop, komórkę i aparat
fotograficzny wystawiam do kontroli rutynowo, ale jeszcze zażyczyli
sobie pokazania ładowarki do telefonu. Gościa przede mną pytają „ma pan
jakieś kable w tym neseserze?” a on „tam mam same kable” i wywalił
kilogram różnych przewodów.
Poza tym wszystko fajnie – nie siedział
nikt koło mnie, lot był spokojny, a strefie wolnocłowej na Okęciu
nie było nic ciekawego. W samolocie na śniadanie dali na gorąco
jajecznicę sproszkowaną, takież ziemniaki i szpinak (fuj!), bułkę,
ciastko. Bułkę zabrałam, przydała mi się na potem zamiast dinneru,
na który nie poszłam – bo już chyba wszystkie ciekawe lunche służbowe
z nieznajomymi ludźmi zaliczyłam. Na lotnisku miał czekać facet z kartką
i napisem SIP (nazwa tej konferencji), nie było widać nikogo takiego,
jeśli nie liczyć jednego gościa, co wypatrzyłam, że trzyma taką kartkę,
ale napisem do dołu.*
up-date: w 2019 roku pan który miał mnie
odebrać z lotniska miał na kartce nazwisko osoby, która przylatywała za
kilka godzin - trzeba umieć rozszyfrować kod brukselskich podwoźników
;)
Rzeczony gość czekał jeszcze na 4 osoby z Hiszpanii – dwoje
pacjentów (taka teraz moda, ze pacjenci biorą udział w konferencjach dla
doktorów) i jedną prof. onkologii. Jechaliśmy około 0,5 godziny
i dojechaliśmy do hotelu położonego w krzakach pod Brukselą. Design taki
nowoczesny, obleci, plusy – mam bardzo duży pokój z aneksem biurkowym –
gabinetowym. Cicho dokoła. W łazience nie wiem, jak przełącza się wodę
na prysznic i wygląda na to, że się nie dowiem.
Recepcja na dzień
dobry żąda karty kredytowej na „extrasy” oraz podsuwa do podpisu
regulamin, w którym stoi, że hotel nie odpowiada za biżuterię
i kosztowności zostawione w pokoju – słowem ochrania złodziei i wystawia
do wiatru gości, umywając przy tym ręce.
Obrady nawet ciekawe,
temat leczenia bólu niby powszechny, ale nie był mi znany bliżej,
a dzieje się w tej sferze trochę nowych rzeczy – między innymi ma wejść
na rynek w przyszłym roku nowy lek i podjęto starania, aby przewlekły
ból z nieznanej przyczyny (tzw. fibromialgia) był samodzielną chorobą.
Cierpią nań najczęściej kobiety źle wykształcone, o niskich dochodach,
do 50. roku życia. Ucieszyłam się, że nie zapadnę na fibromialgię ;)).
Po obradach był dinner, ale nie poszłam – bo strasznie dużo głośno
gadających i nieznanych ludzi. Poznałam się przed dinnerem z głównym
organizatorem i przeprosiłam za nieobecność – powiedziałam, że idę
pisać, bo najlepiej to robić ze świeżymi wrażeniami. Zrobiłam sobie
prywatny obiad z bułki, jogurtu, jabłka i batona – wszystko z samolotu
oraz z przerwy kawowej.
Jak na razie Atlanta jest numerem jeden
jeśli chodzi o smaczne jedzenie służbowe. Aha, po przyjeździe był lunch.
Poznałam się z przewodniczącym Austriackiego Czerwonego Krzyża –
siedzieliśmy obok siebie na obradach.
Idę spać, bo jutro muszę zrobić check-out o 8.30, potem obrady do 16.00, wylot o 19.15.
@mimax2 / Krystyna Knypl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.