Powered By Blogger

piątek, 10 kwietnia 2020

11/04/2020. Królewskie powitanie hipertensjologów w Göteborgu

Rozdział 8. Królewskie powitanie hipertensjologów w Göteborgu

Kongres w Göteborgu był dziesiątym z kolei , tak pisałam o nim w artykule Sprawozdania z X Europejskiego Kongresu Nadciśnieniowego w Goeteborgu („Medycyna Rodzinna” 2000,11,26-27):
Gości powitali organizatorzy kongresu prof. Lennart Hansson oraz prof. Thomas Hednar. Organizatorzy przypomnieli, że w roku 1979 odbył się w Goeteborgu Kongres Międzynarodowego Stowarzyszenia Nadciśnieniowego, a w jego otwarciu uczestniczył król Szwecji. Tym razem również zabiegano o obecność króla, jednak musiał on w tym samym czasie pełnić obowiązki gospodarza wobec delegacji rządu japońskiego.
Lennart Hanson (1940 -2002) był wybitnym szwedzkim hipertensjologiem ukończył wydział lekarski w Göteborgu w Szwecji w 1968 roku. Szkolił się pod kierunkiem Bertila Hooda, ówczesnego szwedzkiego pioniera w dziedzinie epidemiologii, leczenia i klinicznych aspektów nadciśnienia tętniczego, oraz Larsa Werko, zajmującego się hemodynamiką i farmakologią kliniczną tej choroby.
Lennart Hanson był stypendystą University of Michigan w Ann Arbor, gdzie pracował nad wpływem propranololu na układ krążenia.
W 1978 roku Hansson wrócił do Göteborga, obronił pracę doktorską na podstawie badań nad propranololem oraz założył ośrodek leczenia nadciśnienia w Szpitalu Uniwersyteckim Östra University. W 1992 roku został profesorem medycyny na Uniwersytecie w Uppsali.
W latach 80 tych był sekretarzem i wiceprezesem International Society of Hypertension. W latach 1995-1997 był prezesem European Society of Hypertension. Brał udział w badaniach klinicznych: STOP-Hypertension-2, CAPPP Study, NORDIL, HOT Study, SCOPE, ELSA, PROGRESS i CONNVINCE.

Na przechadzce z Chriastinem Andersenem w Goeteborgu

Podczas kongresu w Goeteborgu w 2001 roku przedstawiono wiele ciekawych referatów, a moją uwagę zwróciło wystąpienie dr. G. Berteneriniego z Włoch, który na sesji poświęconej nadciśnieniu u seniorów zaproponował następujący podział tej grupy pacjentów:
# 65-75 rok życia – młodzi seniorzy
# 75-85 rok życia – starsi seniorzy
# powyżej 85 roku życia – najstarsi seniorzy.
Czas płynie, a jestem zaledwie starszą seniorką! Takich badaczy należy promować, co niniejszym czynię!

Mój hotel w Goeteborgu

Zachęcona odkrytymi informacjami kontynuowałam poszukiwania w moim domowym archiwum i odnalazłam album z dotychczas niepublikowanymi zdjęciami z kongresów hipertensjologicznych. Wybrałam spośród nich zdjęcia z kongresów ESH w Mediolanie (1999 r.) i Paryża (2004 r.)

Program musicalu „Les Miserables” dla uczestników kongresu ESH

Wspólne wspomnienia zjazdów, w których uczestniczyłyśmy, zachęciły moją koleżankę do przejrzenia własnych archiwów. Jest ona jest członkiem założycielem Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego (1988 rok), aktywnie uczestniczącym w pracach naukowych od początku lat 80, co ilustruje między innymi program zjazdu Sekcji Nadciśnieniowej PTK, który publikujemy po 38 latach od tego historycznego wydarzenia naukowego.

Bilet na przedstawienie „Les miserables”

Dr Janina Wacławek – Maczkowska jest także laureatką nagrody Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego przyznanej za pracę doktorską Zmiany elastyczności tętnic w przebiegu nadciśnienia tętniczego określane za pomocą elektrosfigmografii, a także autorką wielu cenionych publikacji z zakresu kardiologii i hipertensjologii.

Restauracja którą odwiedziliśmy w Goeteborgu

W OIL Warszawa jest zaledwie 9 osób, które mają jednocześnie specjalizację z hipertensjologii i tytuł specjalisty ESH.
Obie z Janiną należymy do Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, ona od 1974 roku, oto jej legitymacja podpisana przez prof. J. Kwoczyńskiego. Moja legitymacja z roku 1977 jest do obejrzenia pod adresem http://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/77-polskie-towarzystwo-kardiologiczne.
Dzieliłyśmy z dr Janiną Wacławek-Maczkowską podczas naszej pracy w poradni nadciśnieniowej nie tylko gabinet lekarski, ale także koleje losu Matek Lekarek, które zrezygnowały z pracy na oddziale szpitalnym na rzecz pracy w poradni. Dzięki tej decyzji mogłyśmy realizować nasze macierzyństwo całodobowo i w osobistym wykonaniu. Decyzja ta przyniosła nam oraz nadal przynosi wiele macierzyńskiej satysfakcji i dumy.
Poza pracą ambulatoryjną uczestniczyłyśmy także w pracach naukowych oceniających nowe leki hipotensyjne oraz w wydarzeniach naukowych środowiska hipertensjologów.
Opublikowane w tym czasie prace, których jesteśmy współautorkami, zachowują ponadczasową wartość, czego dowodem w kategorii EBM jest choćby cytowanie jednej z nich na łamach „American Journal of Cardiovascular Drugs” (nr 2/2019 opublikowany 4 lutego) przez A. Brachi i wsp. w doniesieniu Potential Protective Role of Blood Pressure-Lowering Drugs on the Balance between Hemostasis and Fibrinolysis in Hypertensive Patients at Rest and During Exercise.
Rok 2007 to kolejna ważna data na osi wspomnień – wydałam wówczas Podręcznik hipertensjologii (https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/771-czytaj-podrecznik-hipertensjologii), będący podsumowaniem wiedzy zdobytej podczas nauki do egzaminu z hipertensjologii, który zdawałam w 2006 roku.

W roku 2008 na kongres w Berlinie wybrałam się z dr Alicją Barwicką, która często konsultowała naszych pacjentów z nadciśnieniem tętniczym. Nie tylko archiwa domowe, ale także internetowe pozwalają na odświeżenie wspomnień.

Kongres ESH w Berlinie 2008

Wrażenia z kongresu opisałam na moim fotoblogu https://www.photoblog.com/mimax2/2011/03/01/1032011-kongres-european-society-of-hypertension-w-berlinie/
Oto wrażenia z Berlina, zdecydowanie odmienne od mediolańskich, a także amerykańskich kongresów, które pozostają moimi ulubionymi.
Gdy poznałam zasady aplikowania o akredytację dziennikarską na kongresach amerykańskich, pomyślałam, że warto spróbować szczęścia w Europie. Nadarzyła się dobra okazja w postaci kongresu European Society of Hypertension 2008. Napisałam do organizatorów i bez większych trudności otrzymałam akredytację. Kongres odbywał się w centrum, które wprawdzie odwiedziłam przez 3 laty – ale nie zapamiętałam nic a nic z topografii. Z dość długich studiów nad mapą Berlina wynikło, że hotel Wieland przy nomen omen Wielandstrasse 15 spełnia kryteria lokum z akceptowalną ceną i dobrym położeniem w stosunku do komunikacji publicznej, która w Berlinie działa wprost fantastycznie. Przejazd pociągiem Eurocity za 60 euro na trasie Warszawa-Berlin w obie strony był bardzo dobrym rozwiązaniem. Na dworcu Hauptbahnhof w kiosku Inforstore kupiłam bilet na komunikację publiczną, który to bilet kasuje się w niepozornym kasowniku na peronie. To ważna czynność, bo kary za jazdę bez skasowanego biletu są dość wysokie. Przejazd kolejką naziemną zajmuje około 15 minut, wysiada się na przystanku Savignyplatz i po kilku minutach spaceru spokojnymi uliczkami dzielnicy Charlottenburg dochodzi się do hotelu.
Mankamentem jest recepcja na trzecim piętrze, w starej kamienicy, z archaiczną windą, niezachęcającą do korzystania. Po wdrapaniu się po schodach otrzymałam klucz do pokoju na pierwszym piętrze, informację o śniadaniach (na trzecim piętrze) oraz kod dostępu do internetu, który funkcjonuje bez zarzutu. Niezbyt roztropnie wybrałam dojazd do centrum kongresowego kolejką, co naraziło mnie na półgodzinny spacer przez dość pustą okolicę rozległego Centrum Kongresowego. Jakoś w końcu dotarłam do głównego wyjścia. W centrum prasowym niezbyt rozgarnięta panienka usiłowała wcisnąć mi nieważną kartę na przejazdy miejskie i dopiero trzy razy zapytana, czy naprawdę za okazaniem tego ID kongresowego mam bezpłatne przejazdy, wykrzyknęła zdziwiona: ojej! na pani ID nie ma logo komunikacji miejskiej, bez tego logo byłoby nieważne! Bagatela – 600 euro kary w razie nieważności! Pewnie bym się jakoś wytłumaczyła, ale lepiej nie sprawdzać, na ile jestem biegła w tłumaczeniu się po angielsku. Zaufanie dobre, ale kontrola lepsza, co nie na darmo powiedział pewien pan i jest to aktualne do dziś.
Obrady były oględnie mówiąc takie sobie, a biuro prasowe ani się umywało do amerykańskich press roomów. Internet nie chciał działać, panie źle wpisywały kody dostępu, o kawę trzeba było 3 razy prosić leniwego kelnera, same pomyłki. A nie dość tego, odcinek między wejściem a biurem prasowym musiałam przedefilować z tzw. secure band, czyli opaską bezpieczeństwa, którą musiałam przykleić na przegubie dłoni. Istotnym powodem tego defilowania było odebranie dokumentów ESH, które, jak się okazało, miały pomyłkę w imieniu, więc zniechęcona opuściłam obrady na rzecz wizyty w paru sklepach z odzieżą sportową. Zakupy były udane, ubrania i buty służą mi do dziś.
Ogólnie Berlin przypadł mi do gustu i odwiedziłam to miasto jeszcze w styczniu i czerwcu 2009 roku bez specjalnych powodów naukowych, choć wizytę czerwcową skojarzyłam z kongresem hematologicznym. Jednak ze zdobywaniem wiedzy we wnętrzach ICC Berlin jakoś mi się nie wiodło – za dużo ciasnych korytarzy, zawiłej topografii, małych sal. Amerykański rozmach wdrukował się w moje wyobrażenie o przestrzeni, jaka jest potrzebna dla kongresu medycznego.
Czas płynie, a przeglądanie archiwów domowych i zasobów internetu trwa. Niewykluczone, że powstanie kolejny odcinek wspomnień hipertensjologa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Diagnozowanie Nowego Wspaniałego Świata, odcinek pierwszy

  Krystyna Knypl Motto: Młodzi MYŚLĄ, że starzy są głupi, ale starzy WIEDZĄ, że młodzi są głupi. Agatha Christie , Morderstwo na ple...