Krystyna Knypl
Podróż lotnicza (45) TAM: Warszawa - Sztokholm
Z POWROTEM (46): Sztokholm - Warszawa
Cała podróż: 1624 km / 1008 mile
Mieszkałam: hotel Scandic
Wypoczęta na urlopie w Bułgarii, udałam się na kongres European Society of Cardiology do Sztokholmu,
w dniach 31.08 -06.09.2001.
Był to jeden z bardziej pamiętnych wyjazdów z wielu powodu.
Pierwszym był hotel Scandic. Gdy dojeżdżaliśmy do miejsca zakwaterowania nasza group director powiedziała dziwne zdanie:
-Pisali mi organizatorzy wyjazdu, że mamy pokoje w jakiś podziemiach, ale to chyba jakieś nieporozumienie. Widzę, ze to normalny hotel.
Nie wiedziała co mówi... Recepcja na początek zażądała od wszystkich kart kredytowych na extrasy , słynne aktywności hotelarzy polegające na blokowaniu kwot na karcie nawet bez jakichkolwiek zakupów. Udało się nam z tego jakoś wywinąć, ale dowiedzieliśmy się, że jednak mieszkamy na poziomie - minus jeden. Nie bardzo rozumieliśmy znaczenie słów...
Zjechaliśmy dziwną windą w dół, uruchamianą na kartę magnetyczną (pierwszy raz zetknęłam się z takim urządzeniem) i wąskim korytarzykiem poszliśmy do swoich... hm... hm... kajut!
Oto jedna z nich - bez okna nieco większa niż powierzchnia łóżka, połączona z łazienką.
Nad poduszką widoczny panel sterowania warunkami klimatycznymi zapewniającym przetrwanie. Bez okna...br... miałam ostry atak klaustrofobii, ale powiedziałam sobie uspokój się, za tą firanką na prawo jest okno.
Barek był ostemplowany aby wytropić każde pobrane piwo!
Na szczęście inne powody były miłe - znakomita grupy współuczestników, do dziś mam z nimi przyjacielski kontakt. Trzecim zaś powodem było miejsce, gdzie odbywał się gala dinner.
Było nim słynne City Hall, w którego Sali błękitnej laureaci Nagrody Nobla są podejmowani obiadem przez parę królewską. Jakoś uszedł mojej uwadze ten punkt programu i do walizki nie zapakowałam odpowiedniego stroju. Uznałam więc, że muszę uzupełnić niedobory i pognałam na zakupy na słynną Drottinnggatan.
Zakupy były bardzo udane i poza strojem wizytowym, który służy mi do dziś kupiłam jeszcze bardzo fajną zieloną kurtkę. Koszt był niemały, ale przyjemność noszenia jest niekończąca się z powodu świetnego kroju i jakości ubiorów.
Służy mi do dziś - jutro mam nagranie wykładu w telewizji, a piszę te słowa w 2014 roku i zakładam mój biznesowy mundurek. Kosztował 1500 złotych, sporo, ale można powiedzieć, że nieco ponad 100 złotych na rok użytkowania i wychodzi bardzo tanio! Kupiłam też podczas tego pobytu zieloną kurtkę, też służy mi do dziś i nie widać na niej żadnych oznak znoszenia.
Menu z gala dinner City Hall, Sztokholm
Menu i karta win podawanych na gala dinner w City Hall
Crozes Hermitage czerwone wino, które serwowano podczas kolacji pewnie piłam to właśnie wino jako przedstawicielka lekarskiego ludu pracującego miast i wsi.
Z POWROTEM (46): Sztokholm - Warszawa
Cała podróż: 1624 km / 1008 mile
Mieszkałam: hotel Scandic
Wypoczęta na urlopie w Bułgarii, udałam się na kongres European Society of Cardiology do Sztokholmu,
w dniach 31.08 -06.09.2001.
Był to jeden z bardziej pamiętnych wyjazdów z wielu powodu.
Pierwszym był hotel Scandic. Gdy dojeżdżaliśmy do miejsca zakwaterowania nasza group director powiedziała dziwne zdanie:
-Pisali mi organizatorzy wyjazdu, że mamy pokoje w jakiś podziemiach, ale to chyba jakieś nieporozumienie. Widzę, ze to normalny hotel.
Nie wiedziała co mówi... Recepcja na początek zażądała od wszystkich kart kredytowych na extrasy , słynne aktywności hotelarzy polegające na blokowaniu kwot na karcie nawet bez jakichkolwiek zakupów. Udało się nam z tego jakoś wywinąć, ale dowiedzieliśmy się, że jednak mieszkamy na poziomie - minus jeden. Nie bardzo rozumieliśmy znaczenie słów...
Zjechaliśmy dziwną windą w dół, uruchamianą na kartę magnetyczną (pierwszy raz zetknęłam się z takim urządzeniem) i wąskim korytarzykiem poszliśmy do swoich... hm... hm... kajut!
Oto jedna z nich - bez okna nieco większa niż powierzchnia łóżka, połączona z łazienką.
Nad poduszką widoczny panel sterowania warunkami klimatycznymi zapewniającym przetrwanie. Bez okna...br... miałam ostry atak klaustrofobii, ale powiedziałam sobie uspokój się, za tą firanką na prawo jest okno.
Barek był ostemplowany aby wytropić każde pobrane piwo!
Na szczęście inne powody były miłe - znakomita grupy współuczestników, do dziś mam z nimi przyjacielski kontakt. Trzecim zaś powodem było miejsce, gdzie odbywał się gala dinner.
Było nim słynne City Hall, w którego Sali błękitnej laureaci Nagrody Nobla są podejmowani obiadem przez parę królewską. Jakoś uszedł mojej uwadze ten punkt programu i do walizki nie zapakowałam odpowiedniego stroju. Uznałam więc, że muszę uzupełnić niedobory i pognałam na zakupy na słynną Drottinnggatan.
Zakupy były bardzo udane i poza strojem wizytowym, który służy mi do dziś kupiłam jeszcze bardzo fajną zieloną kurtkę. Koszt był niemały, ale przyjemność noszenia jest niekończąca się z powodu świetnego kroju i jakości ubiorów.
Służy mi do dziś - jutro mam nagranie wykładu w telewizji, a piszę te słowa w 2014 roku i zakładam mój biznesowy mundurek. Kosztował 1500 złotych, sporo, ale można powiedzieć, że nieco ponad 100 złotych na rok użytkowania i wychodzi bardzo tanio! Kupiłam też podczas tego pobytu zieloną kurtkę, też służy mi do dziś i nie widać na niej żadnych oznak znoszenia.
Menu z gala dinner City Hall, Sztokholm
Menu i karta win podawanych na gala dinner w City Hall
Crozes Hermitage czerwone wino, które serwowano podczas kolacji pewnie piłam to właśnie wino jako przedstawicielka lekarskiego ludu pracującego miast i wsi.
@mimax2 / Krystyna Knypl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.