Krystyna Knypl
Podróż z przygodami spowodowanymi przez niekorzystne warunki pogodowe.
Bagaż spakowany
Przyjechałam na lotnisko i odprawiłam się przy stoisku SAS
Niestety z powodu mgły Kopenhaga odpłynęła w siną dal. Musiałam zmienić bilet i lecę LOT-em o 16:25 bezpośrednio do Brukseli.
Odprawiłam swoja walizkę, a bagaż kabinowy, który w obu liniach zważono ( 6kg) - do tej pory nie sprawdzano tak skrupulatnie, ozdobiono przywieszką business class, choć lecę zwykłą economy.
Nie ma nic złego co by na dobre się nie zdało. Lot by LOT spokojny, choć dziadostwo oszczędzania na pasażerach nasilone -podają wodę i batonik.
Wylądowaliśmy o czasie i pociągiem pojechałam do Brussels Nord. Ruszam w drogę z dworca do hotelu. Pytam napotkane osoby, ale bez odzewu.
Dworzec en face. W okolicy Place Rogier rozglądam się i spostrzegam Hotel des Colonies
Otwieram wiekowe drzwi
Lobby hotelu... no właśnie jakiego???
W pierwszej chwili sądzę, ze weszłam do sąsiadującego hotelu Siru, wychodzę, sprawdzam - tabliczka Hotel des Colonies, wchodzę ponownie.
Okazuje się, że hotele mają wspólną recepcję - na lewo des Colonies, na prawo Siru. Pierwszy raz coś takiego spotykam. Podróże kształcą, oj kształcą : ))
Obsługa sympatyczna, wyjątkowo nie chce ode mnie depozyty 50 euro ani karty kredytowej bo wszystko zapłacone powiada pani z recepcji. Dostaję do podpisania kartę zameldowania, klucz elektroniczny który otwiera drzwi wejściowe, windę, drzwi do mojego korytarza oraz drzwi do mojego pokoju nr 232. Także kod dostępu do internetu - ale radość jest przedwczesna - kod nie działa, co okazuje się nieco później, tak samo nie działa internet/ komputer publiczny w hotelu des Colonies, internet wi-fi w hotelu Crown Plaza. A to właśnie jest cała Belgia - powiadają młode Polki spotkane następnego dnia na obradach. Faktycznie jest to chyba cecha belgijska niedziałający sprawnie internet, bo rwie się on również konduktorce w pociągu gdy następnego dnia próbuje dla mnie znaleźć połączenie na lotnisko.
Pokój okazuje się być.... trzyosobowy! Szczęśliwie do mojego wyłącznego użytku
Na ścianach obrazy w stylistyce chińskiej
Łazienka bez zastrzeżeń
Rozpakowuję walizkę i zaczynam poszukiwać kontaktu aby zagotować wodę na herbatę. Jedyny kontakt w łazience! Dobrze, że mam mały czajnik i zmieścił się na szklanej półce.
Tradycyjne zdjęcie solo travelera
I jeszcze jedno z wyeksponowaniem motywu, że diabeł ubiera się u Prady
Bagaż spakowany
Przyjechałam na lotnisko i odprawiłam się przy stoisku SAS
Niestety z powodu mgły Kopenhaga odpłynęła w siną dal. Musiałam zmienić bilet i lecę LOT-em o 16:25 bezpośrednio do Brukseli.
Odprawiłam swoja walizkę, a bagaż kabinowy, który w obu liniach zważono ( 6kg) - do tej pory nie sprawdzano tak skrupulatnie, ozdobiono przywieszką business class, choć lecę zwykłą economy.
Nie ma nic złego co by na dobre się nie zdało. Lot by LOT spokojny, choć dziadostwo oszczędzania na pasażerach nasilone -podają wodę i batonik.
Wylądowaliśmy o czasie i pociągiem pojechałam do Brussels Nord. Ruszam w drogę z dworca do hotelu. Pytam napotkane osoby, ale bez odzewu.
Dworzec en face. W okolicy Place Rogier rozglądam się i spostrzegam Hotel des Colonies
Otwieram wiekowe drzwi
Lobby hotelu... no właśnie jakiego???
W pierwszej chwili sądzę, ze weszłam do sąsiadującego hotelu Siru, wychodzę, sprawdzam - tabliczka Hotel des Colonies, wchodzę ponownie.
Okazuje się, że hotele mają wspólną recepcję - na lewo des Colonies, na prawo Siru. Pierwszy raz coś takiego spotykam. Podróże kształcą, oj kształcą : ))
Obsługa sympatyczna, wyjątkowo nie chce ode mnie depozyty 50 euro ani karty kredytowej bo wszystko zapłacone powiada pani z recepcji. Dostaję do podpisania kartę zameldowania, klucz elektroniczny który otwiera drzwi wejściowe, windę, drzwi do mojego korytarza oraz drzwi do mojego pokoju nr 232. Także kod dostępu do internetu - ale radość jest przedwczesna - kod nie działa, co okazuje się nieco później, tak samo nie działa internet/ komputer publiczny w hotelu des Colonies, internet wi-fi w hotelu Crown Plaza. A to właśnie jest cała Belgia - powiadają młode Polki spotkane następnego dnia na obradach. Faktycznie jest to chyba cecha belgijska niedziałający sprawnie internet, bo rwie się on również konduktorce w pociągu gdy następnego dnia próbuje dla mnie znaleźć połączenie na lotnisko.
Pokój okazuje się być.... trzyosobowy! Szczęśliwie do mojego wyłącznego użytku
Na ścianach obrazy w stylistyce chińskiej
Łazienka bez zastrzeżeń
Rozpakowuję walizkę i zaczynam poszukiwać kontaktu aby zagotować wodę na herbatę. Jedyny kontakt w łazience! Dobrze, że mam mały czajnik i zmieścił się na szklanej półce.
Tradycyjne zdjęcie solo travelera
I jeszcze jedno z wyeksponowaniem motywu, że diabeł ubiera się u Prady
@mimax2 / Krystyna Knypl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.