Krystyna Knypl
TAM (108) : Buenos Aires - Puerto Iguazu
Z POWROTEM (1o9): Puerto Iguazu - Buenos Aires
Mieszkałam Residencial Uno
Wylot do Iguazu
Trochę się obawiałam czy obudzę się tak wcześnie będąc jeszcze skotłowaną jet-lagiem więc nastawiałam i budzik i komórkę. Nie mam wprawy z tymi budzikami i zaczęły te głupie urządzenia dzwonić co chwila bo była 5 po południu, a ja chciałam nastawić je na 5 rano. Komórka ma jeszcze alarm wibrujący więc rzucała się po stoliku jak oszalała - już kiedyś miałam z nią tak przygodę w San Francisco! W rezultacie zdecydowałam włączyć je na godzinę 4 rano.
Spało mi się dobrze i obudziłam się chwilę przed 4. Zapakowałam wszystkie klamoty i zjechałam do recepcji uprzednio dowiedziawszy się, że nie muszę niczego wcześniej zgłaszać. Dyżurował w recepcji wesoły Pablo, który wystawił invoice na 400 ARS, której pojawiło się jakieś 20 ARS więcej niż było na rezerwacji, za to znikło 4 ARS z jednego wejścia do Internetu ( 60 min za 4 ARS). Wypełniłam jeszcze ankietę satysfakcji klienta – wyrażając taką, bo hotel był zupełnie OK. Poprosiłam o zawołanie taxi, które przypomniało mi nasza przygodę z Fredem w Nicei – kierowca był w ewidentnej zmowie cenowej z Pablo, ale niech tam! Obaj dobrze wykonywali robotę, więc nie mam im za złe, że chcieli zarobić – no i nie spali gdy ja potrzebowałam taxi.
Kierowca początkowo nie rozumiał słowa airport dopiero Pablo wyszedł na zewnątrz i objaśnił mu, że ma jechać do aeroparque.
W tym momencie przyszło mi do głowy, że gdy jedzie się do kraju gdzie znajomość angielskiego nie jest regułą to trzeba karteczki z adresami pisać po angielsku i po hiszpańsku/ chińsku-mandaryńsku/ japońsku/portugalsku – zwykle w przewodnikach można znaleźć takie dane.
Nie mogę nachwalić się tego pomysłu z pisaniem adresów potrzebnych w podróży na sztywnych karteczkach, które trzymam razem z wizytówkami.
Dojechaliśmy do aeroparque w jakieś 20 minut – autostrady i drogi były prawi puste i facet mówi jakąś cenę po hiszpańsku ( chyba nie miał licznika więc nawet nie mogłam przeczytać), ja coś pytam, a on na to powiada waliha i wskazuje na moja walizkę którą wziął na przednie siedzenie. Wyjęłam 10 usd i pytam czy starczy – wyglądał na zadowolonego, ale pewnie musiał Pablo odpalić parę dolarów.
Port krajowy Buenos Aires to piękne lotnisko – o 5 rano wszystko działało jak trzeba i muszę powiedzieć, że nasze Dostałam miejsce 15 J i ciekawa byłam co to za samolot bo jeszcze nie miałam takiego miejsca. Lot obsługiwała linia LAN Chile, która wygląda na bardzo dobrą linię. Potem wjechałam na 1 piętro gdzie było security. Byli dość mili i rozsądni w podejściu do pasażerów i kolejka posuwała się na bieżąco. Nie chciano aby wyjmować komputer z plecaka – co w Europie i USA jest regułą ( ostatnio na Okęciu securiter nawet otworzył klapę mojego komputera, ale nie włączał go). Założyłam pasek na drogę bo mi trochę spodnie zaczęły opadać i oczywiście zapomniałam go zdjąć do kontroli w bramce. Zadzwoniłam i zostałam podana badaniu wykrywaczem metali niczym ksiądz prymas na Okęciu ;)). Zadzwoniłam nie tylko pasem ale też w paru innych miejscach – może to te pola magnetyczne, których istnienie podejrzewam u siebie, ale securiterka uznała, że dzwonię w granicach dozwolonych.
Przyszła mi do głowy taka refleksja, że Amerykanie z security lotniczej urządzili sport narodowy i próbują pokazać przede wszystkim sobie i całemu światu, że żadna staruszka z metalowym stawem biodrowym już nigdy nie zagrozi bezpieczeństwu lotniczemu i napinając ciągle obolały honor / bicepsy/ i Bóg wie co jeszcze od czasu 9/11 jak to oni mówią, próbują sobie poprawić nastrój i notowania. Ale mleko rozlało się i już żeby każdej staruszce zajrzeli do majtek to nie odwrócą faktów wskazujących na to, że dostali w tyłek w sposób taki jakiego nie przewidziały żadne sztaby pełne generałów i innych mądrali.
Na lotnisku i w samolocie
Mój gate miał numer 9, a obok niego rozciągało się wiele ciekawie wyglądających sklepów. Obleciałam wszystkie i byłam bliska zakupienia czapek zimowych z napisem Colombia, gdy okazał się, że są Made in China – jakoś mam niechęć do wożenia przez pół świata chińszczyzny.
Lotnisko krajowe w Buenos Aires
Po jakimś czasie pojawiła się grupa wycieczkowa z US – wyglądali dość ciekawie. Wszyscy uczestnicy grupy mieli wizytówki z napisem Vantage Travel, imię i nazwisko, miasto. Było ich około 40 osób, raczej starszych, ale też w średnim wieku.
Okazało się, że koło mnie siedzi jedna z uczestniczek – na tabliczce miała Joycelyn, New York. Cały pokład Airbus 320 był zajęty – czyli ludzie latają po świecie jak najęci. Gdy podano przekąski Joycelyn zaproponowała mi swoje czekoladowe ciasteczka, które były w pakiecie śniadaniowym, bo jak rzekła nie cierpi niczego słodkiego. Zlustrowałam drugi pakiecik którym były krakersy ( 725 mg sodu/100g!) i zaproponowałam wymianę, co zostało przyjęte z zadowoleniem.
Przekąska oferowana przez linie lotnicze LAN
Nic dziwnego, że Joycelyn ma nadciśnienie co ustaliłam zbierając wywiad lekarski w języku obcym i potraktowałam to jako jeszcze jedną lekcję angielskiego. Dowiedziałam się też więcej o tej firmie – podróżowali 12 dni n a trasie: Miami - Buenos Aires –Iguazu - Rio de Janeiro stając w hotelach typu Marriott za 4400 usd!
Pobyt w Iguazu
Ponieważ był to lot wewnętrzny nie było żadnych ceregieli z granicami. Walizki przyjechały dość szybko. Tuż obok walizek było stoisko oferujące taxi za 60 ARS, więc wzięłam sobie.
Lotnisko w Puerto Iguazu część odlotowa
Z POWROTEM (1o9): Puerto Iguazu - Buenos Aires
Mieszkałam Residencial Uno
Wylot do Iguazu
Trochę się obawiałam czy obudzę się tak wcześnie będąc jeszcze skotłowaną jet-lagiem więc nastawiałam i budzik i komórkę. Nie mam wprawy z tymi budzikami i zaczęły te głupie urządzenia dzwonić co chwila bo była 5 po południu, a ja chciałam nastawić je na 5 rano. Komórka ma jeszcze alarm wibrujący więc rzucała się po stoliku jak oszalała - już kiedyś miałam z nią tak przygodę w San Francisco! W rezultacie zdecydowałam włączyć je na godzinę 4 rano.
Spało mi się dobrze i obudziłam się chwilę przed 4. Zapakowałam wszystkie klamoty i zjechałam do recepcji uprzednio dowiedziawszy się, że nie muszę niczego wcześniej zgłaszać. Dyżurował w recepcji wesoły Pablo, który wystawił invoice na 400 ARS, której pojawiło się jakieś 20 ARS więcej niż było na rezerwacji, za to znikło 4 ARS z jednego wejścia do Internetu ( 60 min za 4 ARS). Wypełniłam jeszcze ankietę satysfakcji klienta – wyrażając taką, bo hotel był zupełnie OK. Poprosiłam o zawołanie taxi, które przypomniało mi nasza przygodę z Fredem w Nicei – kierowca był w ewidentnej zmowie cenowej z Pablo, ale niech tam! Obaj dobrze wykonywali robotę, więc nie mam im za złe, że chcieli zarobić – no i nie spali gdy ja potrzebowałam taxi.
Kierowca początkowo nie rozumiał słowa airport dopiero Pablo wyszedł na zewnątrz i objaśnił mu, że ma jechać do aeroparque.
W tym momencie przyszło mi do głowy, że gdy jedzie się do kraju gdzie znajomość angielskiego nie jest regułą to trzeba karteczki z adresami pisać po angielsku i po hiszpańsku/ chińsku-mandaryńsku/ japońsku/portugalsku – zwykle w przewodnikach można znaleźć takie dane.
Nie mogę nachwalić się tego pomysłu z pisaniem adresów potrzebnych w podróży na sztywnych karteczkach, które trzymam razem z wizytówkami.
Dojechaliśmy do aeroparque w jakieś 20 minut – autostrady i drogi były prawi puste i facet mówi jakąś cenę po hiszpańsku ( chyba nie miał licznika więc nawet nie mogłam przeczytać), ja coś pytam, a on na to powiada waliha i wskazuje na moja walizkę którą wziął na przednie siedzenie. Wyjęłam 10 usd i pytam czy starczy – wyglądał na zadowolonego, ale pewnie musiał Pablo odpalić parę dolarów.
Port krajowy Buenos Aires to piękne lotnisko – o 5 rano wszystko działało jak trzeba i muszę powiedzieć, że nasze Dostałam miejsce 15 J i ciekawa byłam co to za samolot bo jeszcze nie miałam takiego miejsca. Lot obsługiwała linia LAN Chile, która wygląda na bardzo dobrą linię. Potem wjechałam na 1 piętro gdzie było security. Byli dość mili i rozsądni w podejściu do pasażerów i kolejka posuwała się na bieżąco. Nie chciano aby wyjmować komputer z plecaka – co w Europie i USA jest regułą ( ostatnio na Okęciu securiter nawet otworzył klapę mojego komputera, ale nie włączał go). Założyłam pasek na drogę bo mi trochę spodnie zaczęły opadać i oczywiście zapomniałam go zdjąć do kontroli w bramce. Zadzwoniłam i zostałam podana badaniu wykrywaczem metali niczym ksiądz prymas na Okęciu ;)). Zadzwoniłam nie tylko pasem ale też w paru innych miejscach – może to te pola magnetyczne, których istnienie podejrzewam u siebie, ale securiterka uznała, że dzwonię w granicach dozwolonych.
Przyszła mi do głowy taka refleksja, że Amerykanie z security lotniczej urządzili sport narodowy i próbują pokazać przede wszystkim sobie i całemu światu, że żadna staruszka z metalowym stawem biodrowym już nigdy nie zagrozi bezpieczeństwu lotniczemu i napinając ciągle obolały honor / bicepsy/ i Bóg wie co jeszcze od czasu 9/11 jak to oni mówią, próbują sobie poprawić nastrój i notowania. Ale mleko rozlało się i już żeby każdej staruszce zajrzeli do majtek to nie odwrócą faktów wskazujących na to, że dostali w tyłek w sposób taki jakiego nie przewidziały żadne sztaby pełne generałów i innych mądrali.
Na lotnisku i w samolocie
Mój gate miał numer 9, a obok niego rozciągało się wiele ciekawie wyglądających sklepów. Obleciałam wszystkie i byłam bliska zakupienia czapek zimowych z napisem Colombia, gdy okazał się, że są Made in China – jakoś mam niechęć do wożenia przez pół świata chińszczyzny.
Lotnisko krajowe w Buenos Aires
Po jakimś czasie pojawiła się grupa wycieczkowa z US – wyglądali dość ciekawie. Wszyscy uczestnicy grupy mieli wizytówki z napisem Vantage Travel, imię i nazwisko, miasto. Było ich około 40 osób, raczej starszych, ale też w średnim wieku.
Okazało się, że koło mnie siedzi jedna z uczestniczek – na tabliczce miała Joycelyn, New York. Cały pokład Airbus 320 był zajęty – czyli ludzie latają po świecie jak najęci. Gdy podano przekąski Joycelyn zaproponowała mi swoje czekoladowe ciasteczka, które były w pakiecie śniadaniowym, bo jak rzekła nie cierpi niczego słodkiego. Zlustrowałam drugi pakiecik którym były krakersy ( 725 mg sodu/100g!) i zaproponowałam wymianę, co zostało przyjęte z zadowoleniem.
Przekąska oferowana przez linie lotnicze LAN
Nic dziwnego, że Joycelyn ma nadciśnienie co ustaliłam zbierając wywiad lekarski w języku obcym i potraktowałam to jako jeszcze jedną lekcję angielskiego. Dowiedziałam się też więcej o tej firmie – podróżowali 12 dni n a trasie: Miami - Buenos Aires –Iguazu - Rio de Janeiro stając w hotelach typu Marriott za 4400 usd!
Pobyt w Iguazu
Ponieważ był to lot wewnętrzny nie było żadnych ceregieli z granicami. Walizki przyjechały dość szybko. Tuż obok walizek było stoisko oferujące taxi za 60 ARS, więc wzięłam sobie.
Lotnisko w Puerto Iguazu część odlotowa
Poczekalnie i gate'y są na pierwszym piętrze. Tam właśnie poczęstowano mnie yerba-mate, i tak to się zaczęło... piję do dziś!
Droga z lotniska bardzo ładna autostrado podobna, piękna i bujna roślinność, czyste powietrze. Patrząc na ta piękna przyrodę łatwiej zrozumieć tych co ratują lasy Amazonki, a kiedyś ten problem wydawał mi się odleglejszy niż księżyc.
Po 15 minutach dojechaliśmy do Residential Uno i tu wesołe niespodzianki.
W recepcji urzęduje niejaki Dayan, który z Valerią prowadzi hostel - korespondowałam z nimi potwierdzając rezerwację. Recepcja to kłębowisko papierów w wątpliwej jakości czystości przeszklonym od ogólnej sali wnętrzu. Podałam wizytówkę mówiąc, że ma rezerwację. Dayan coś pogrzebał w komputerze, potem w papierach i orzekł OK. Po czym zaprowadził mnie do mojego ensuite czyli w gwarze turystycznych portali pokoju z własną łazienka i WC.
Patio hostelu Residential Uno
Mój apartament
Droga z lotniska bardzo ładna autostrado podobna, piękna i bujna roślinność, czyste powietrze. Patrząc na ta piękna przyrodę łatwiej zrozumieć tych co ratują lasy Amazonki, a kiedyś ten problem wydawał mi się odleglejszy niż księżyc.
Po 15 minutach dojechaliśmy do Residential Uno i tu wesołe niespodzianki.
W recepcji urzęduje niejaki Dayan, który z Valerią prowadzi hostel - korespondowałam z nimi potwierdzając rezerwację. Recepcja to kłębowisko papierów w wątpliwej jakości czystości przeszklonym od ogólnej sali wnętrzu. Podałam wizytówkę mówiąc, że ma rezerwację. Dayan coś pogrzebał w komputerze, potem w papierach i orzekł OK. Po czym zaprowadził mnie do mojego ensuite czyli w gwarze turystycznych portali pokoju z własną łazienka i WC.
Patio hostelu Residential Uno
Mój apartament
Mój apartament jest w parterowym budynku z cegły ( takiej ceglastej, klasycznej, ) ma spory pokój, z dobrym łóżkiem i czystą pościelą, także dwoma ręcznikami kąpielowymi. Podłoga jest ceramiczna, okna o konstrukcji dotychczas nie widzianej z metalowym podzielonym na części urządzeniem a la siatka w oknach i zasłonami – zamykanie tej konstrukcji chyba nie działa ( wykonałam delikatna próbę, ale bez mocowania się) więc postanowiłam nie zamykać i nie zapalać światła, żeby nie wabić komarów ( na zasłonie widziałam 3 osobniki, które straciły żywot). Jest też telewizor, ale postanowiłam go nie włączać, bo nie jestem ciekawa CNN po hiszpańsku.
Intrygujący prysznic podpięty do prądu
Intrygujący prysznic podpięty do prądu
Nie tylko ja miałam z tym problemy w Ameryce Południowej / Środkowej
Po rozpakowaniu się wyszłam na spacer aby wczuć się w klimat małego miasteczka gdzie docierają prawdziwi podróżnicy ;))
Dworzec autobusowy z którego jedzie się do wodospadów
Bilet wstępu na teren parku narodowego
Niespodzianki po drodze
Lepiej szybko uciekać ;)) Niczego nie dotykać!
Chyba, że COŚ dotknie nas ;))
Poczuć mgłę zbliżając się do wodospadów
Dotrzeć do wodospadów
Zachwycić się i wspominać, wspominać...
Po rozpakowaniu się wyszłam na spacer aby wczuć się w klimat małego miasteczka gdzie docierają prawdziwi podróżnicy ;))
Dworzec autobusowy z którego jedzie się do wodospadów
Bilet wstępu na teren parku narodowego
Niespodzianki po drodze
Lepiej szybko uciekać ;)) Niczego nie dotykać!
Chyba, że COŚ dotknie nas ;))
Poczuć mgłę zbliżając się do wodospadów
Dotrzeć do wodospadów
Zachwycić się i wspominać, wspominać...
@mimax2 / Krystyna Knypl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.